Kiedy zakwitną piwonie
I wreszcie czas na relację weekendową - bo zaliczyliśmy pierwszy wyjazd na wieś w tym roku (czyli Walentynki w wersji ogrodnika):

Sobota była strasznie ponura i padało.
Ale za to w niedzielę wyszło słońce, było bardzo przyjemnie, o dziwo nie wiało - nawet na naszej wietrznej łące! :heja
Zastawiłam Tymonowi słoneczną miejscówkę pod drzwiami balkonowymi regałem z rozsadą papryczek. Coś tam kombinował po swojemu.







Potem zajął się obserwacją koleżanki na parapecie. Koleżanka przychodzi przez balkon od sąsiadów. Jest większa od Tymona i czasami go trochę prześladuje.


A tymczasem na działce:
Większość czasu zajęło nam mierzenie - bo sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, więc wreszcie muszę sobie nanieść na plan w miarę dokładne rozmieszczenie naszych nasadzeń, żeby wiedzieć, gdzie sadzić kolejne rośliny. Gazociąg mnie na razie wstrzymuje, bo nadal nie wiem co z nim. Jaki głupek puścił go 2 m od granicy, zamiast w miedzy? Przecież wkopane ogrodzenie na pewno nie naruszyłoby rury w żaden sposób.

Poniższe dwa zdjęcia dowodzą, że na ściółce z kory śnieg utrzymuje się dłużej - nie mam pojęcia dlaczego, bo wydawało mi się, że skoro jest ciemna, to szybciej się nagrzewa.




Przedwiosenne panoramy.
Generalnie jest płowo. Nie ma na czym okaz zawiesić. Krokusów u nas jeszcze nie widać, dopiero wychylają listki. Pojawiły się małe listki wielosiłów, dąbrówki i naparstnic na rabatce pod sosnami. Widziałam też, że przynajmniej część lewkonii przezimowała. Różom wszystkim się nie przyglądałam, ale to co widziałam, wygląda dobrze.




Widać pąki na dwóch piwoniach krzewiastych i są one w dobrym stanie.


Ziemia u nas jest nasiąknięta wodą jak gąbka - maksymalnie. Okazało się, że dwie przesadzane jesienią jagody kamczackie są podtopione, więc kopaliśmy tymczasowe kanały odwadniające i mini studzienki, bo nie ma gdzie skierować tej wody. Znów wszytko mlaskało. Muszę kiedyś nagrać te odgłosy.


A tu nasz ostatni projekt wesoły - półksiężyc, który będzie chyba warzywnikiem, a potem może podwyższoną rabatką?
Powstaje w taki sposób:
Późnym latem zgrabiliśmy w to miejsce sporo suchego siana. Teraz to wszytko opadło i zmniejszyło swoją objętość. Stwierdziliśmy, że pod spód damy tekturę, więc widłami odsunęliśmy siano i przy okazji okazało się, że: 1) ładnie się to wszytko kompostuje i dzięki dżdżowniczkom kochanym ziemia pod spodem jest pulchniutka i widły gospodarcze (nie te do kopania) wchodzą jak w masło. 2) Pod sianem, chyba dzięki temperaturze kompostowania, trawa zgniła w tempie ekspresowym, bo odkryliśmy też miejsce pod plandeką, gdzie przez rok leżał piach i żwir - i tam wygląda to gorzej, nie mówiąc o tym, że ziemia jest nadal bardziej zbita.
Tektury nie wystarczyło na całość, także będzie ciąg dalszy.
Potem na wierzch pójdzie ziemia z wykorzystanej dyniowej górki.









Nornice oczywiście też tam kopią, ale one są już naprawdę wszędzie. Ze ściółką, czy bez. Pod ziemią przekopaną i w tej zbitej. Już żadnej różnicy nie widzę jeśli o nie chodzi.


  PRZEJDŹ NA FORUM