Rozmowy przy kawie (19)
Misiu, bardzo współczuję tej pękłej rury. Plusów takiej sytuacji nie ma, ale gdyby żartem na siłe doszukiwać sie dobrych stron takiej awarii, to możnaby powiedzieć: ale za to jaka podłoga teraz czysta po takim wymoczeniu i wycieraniu... Pocieszenie wątpliwe, ale jak już jest po wszystkim, to można próbować sobie poprawiać humor takim żarcikiem. Pewnie już masz załatane, bo majster miał być rano.

Janinko, Tobie też wyrazy współczucia z okazji remontu. Choć w pewnym sensie Tobie łatwiej, bo awaria juz dawno była, a sam remont to sama na teraz zaplanowałaś, więc byłaś przygotowana. Najgorsze są takie nagłe awarie w najmniej odpowiednim momencie, kiedy z jakichś powodów i tak jest ciężko, a tu jeszcze technika robi demolke w życiu.

Bogusiu, chciałam sie wypowiedziec w sprawie Twoich rękawic kuchennych i tego, co tam powiedziała na ich temat koleżanka. Tak, owszem w sklepie mozna kupić, ale są do bani, całkowicie do bani. Mam taką rękawicę i co? Ano nic, nie używam, wisi na haczyku, a ja gorące blaszki z piekarnika wyciągam złożona w kilka ściereczką. Dlaczego? Bo ta rękawica ma taki rozmiar jak wszystkie, które mozna kupic w sklepie, jedynie słuszny, czyli o pięć rozmiarów za duży na mnie pan zielony Nawet na mojego małża jest luźna, a on ma rękę w rozmiarze 11 pan zielony A Ty napisałaś, że Twoja nie wchodzi na rękę Twojemu mężowi. I o to chodzi! Nie powinna wchodzić, powinna byc dopasowana na tyle, żeby była wygodna dla tego, kto jej ma używać. A jak mąż potrzebuje, to powinien miec swoją w swoim rozmiarze. Taka rękawica, gdy jest za duża, to moim zdaniem, jest wręcz niebezpieczna, bo zsuwa sie, przekręca, a przede wszystkim nie ma sie w niej czucia i można łatwo upuścić to, co sie usiłuje trzymać. Te kupne rękawice są do bani. O! Ja rozumiem, że większość kobiet ma ręce troche większe ode mnie, ale bez przesady, troche większe, a nie w rozmiarze 12-13 lol One są szyte tak, żeby były odpowiednie nawet na wypadek, gdyby chciał je sobie kupić Nikołaj Siergiejewicz Wałujew pan zielony pan zielony

A jeśli chodzi o pochówek bez księdza, a nawet bez ceremonii, to mam doświadczenia, bo moja matka takiego sobie właśnie życzyła i taki miała. I chwała jej za to, że miała gdzieś właśnie "co ludzie powiedzą". Chwała tez mojemu ojcu, który zrealizował jej wolę bez najmniejszego zmrużenia oka, choć gdyby to zależało od jej rodzeństwa, to oczywiście pogrzeb byłby katolicki, "bo jak to tak? bez ceremonii? bez żadnego pożegnania? bez modlitwy? no nie szkodzi, że nie wierzyła, ale może nie miała racji? ale jakoś trzeba to tak zrobić, żeby było ładnie i godnie, no i ta kremacja? czy naprawdę musi być? ..." Matka miała jasne życzenie, ma zostać skremowana, a popioły maja zostać rozsypane gdzieś w przyrodzie, wszystko jedno gdzie. Jednak z tym rozsypaniem ojciec wymiękł, bo przepisy w Polsce są w tym względzie kretyńskie. Niby ze względów sanitarnych nie wolno ich umieścić nigdzieindziej niz na cmentarzu lub w tzw. Ogrodzie Pamięci, co jest kretynizmem, bo to są przecież POPIOŁY, które nijak nie są w stanie np. roznosić chorób zakaźnych itp., jest to po prostu państwowy zamordyzm w naszym kraju, w którym państwo chce decydować o każdym aspekcie życia i nawet śmierci obywateli, komunizm wiecznie żywy. Np. w USA nie ma z tym problemu, urnę z prochami można sobie postawic na kominku, albo prochy rozsypać w ogródku lub nad brzegiem oceanu. Bo to popiół jest, troche potasu, troche węgla... nic zakaźnego juz tam nie ma i te reszki moga płynąć rzeką czy frunąc w powietrzu. No, ale u nas oczywiście nie! U nas państwo nie może dopuścić, żeby obywatel był wolny po śmierci pan zielony taki dziwny
Wiele osób łamie ten idiotyczny zakaz i wysypuje popioły tam, gdzie sobie życzył zmarły, a na cmentarzu chowa sie pusta urnę, żeby wypełnić durny przepis. Mam znajomych, którzy tak zrobili (jakby co, to sie wyprę, że coś o tym wiem, powiem, że to tylko moja literacka fantazja pan zielony zresztą, kto by wierzył pisarzowi, którzy sie przyznaje, że ostanio miał omamy pan zielony ) Jednak ojciec nie miał juz na tyle odwagi i prochy w urnie spoczęły na cmentarzu w "grobowcu rodzinnym". Uważam, że jeśli istnieje jakieś życie po życiu, to matka się w tamtym momencie wk...iła pan zielony i nie zazdroszczę ojcu pan zielony lol lol


Kasiu (kania), czy pisząc o artystycznej wrażliwej duszy masz na mysli to, że ja jestem jako ten poeta/artysta romantyczny, co jak cos czuje, to od razu od tego prawie umiera...? lol Gdy kocha, to umiera z miłości, potem ewentualnie umiera z powodu odrzuconej miłości, w międzyczasie umiera z tęsknoty za ojczyzną lub umiera dlatego, że ojczyzna cierpi, a ostatecznie umiera na suchoty... eh Hm, no, z umieraniem coś jakby na suchoty, to nawet prawie by mi sie udało lol ale musiałam sie powstrzymać, bo wcześniej za mało natworzyłam i nie miałam z czym przejść do historii lol Zresztą teraz, w epoce antybiotyków model suchotniczy odszedł w niepamięć, teraz artyści biorą prochy, żeby wytrzymać ze swoją wrażliwością na tym podłym świecie. No, ale ja nie muszę, bo jak opisywałam, odloty mam i bez prochów, wystarczy jakis wirus, gorączka i mój mózg generuje taką jazdę bez trzymanki, że extazy sie chowa lol poruszony
Pisałam tez, że nie zawsze tak było, jeszcze te ponad 10 lat temu, gdy zaczęłam chorować, zaliczyłam cykl nawracających potężnych gorączek trwających po 5, 6, 7 dni i znosiłam je wtedy lepiej niz teraz zniosłam dwudniową i nieco niższą. Było oczywiście wtedy bardzo cięzko, ale byłam w stanie wypełznąć z łóżka, wziąć leki, wrócić do łóżka, poczekać, aż gorączka troche spadnie, wstać, rozpalić w piecu, nakarmić psy, wypuścić je na dwór itd. Tym razem nawet wstanie do toalety było ogromnym wysiłkiem. Z tego wyciągam wniosek, że jestem teraz słabsza, starsza i chyba mam słabszą wolę. Kurdę, kiepsko. Chcialoby sie wierzyć, że "co cie nie zabije, to cie wzmocni", także w sensie fizycznym, ale niestety w sensie fizycznym to nie tylko nie działa, ale nawet jest odwrotnie, po prostu lata chorowania osłabiają organizm, mózg i w ogóle... kicha... pan zielony
(ale w tej chwili juz czuje sie dobrze, no, prawie dobrze, tak trochę jeszcze mi sie w tej durnej głowie kręci, ale juz tylko troszkę, poza tym jest ok, nawet mam apetyt)


A z rzeczy optymistycznych, to mróz zelżał. No przeciez takie -3 całkowicie wystarczy... bardzo szczęśliwy




  PRZEJDŹ NA FORUM