Rozmowy przy kawie (19)
Mnie także na spacer ciągnęło, ale nim dzieci wysłałam znów w świat płacze M. się zorganizował i poszedł sobie na szoping (czytaj do szopy). Kiedy wrócił spytał z nadzieją w głosie jak bardzo mi się na ten spacer chce iść... Nie miałam sumienia go gnać znów na ziąb, więc stwierdziłam, że zrobię obchód ogrodu.
No i wpadłam... zrobiłam porządek z winoroślami w szklarni, bo bardzo się rozrosły i uschnięte zagrzybione liście na nich jeszcze wisiały. Wszystko przycięła, oberwałam, wygarnęłam wszystkie liście na dwór i zadołowałam kilka dolnych łóz tak w razie W. , bo mam tam wrażliwe odmiany.

Potem mnie poniosło na górkę, też przycięłam lecz bez okrywania. Poodczepiałam od drutów. W razie mrozu będę mogła szybko okryć przygotowanym stroiszem (odpady z sąsiedzkiej zbyt wielkiej choinki pan zielony )

Na koniec przycięłam także z grubsza te przy szopie i odkryłam, że Bura rozprawia się z agrowłókniną na ziemi pod winoroślami. Odrywa sobie po kawałku i ma świeżutką, pulchniutką ziemię do rycia. Uduszę szkodnika!!!!!!!!!!!!!


  PRZEJDŹ NA FORUM