Wiejskie zarośla, czyli przypadki szalonej Beatki |
Pierogów lepienia nastał czas... Ciasto robię od lat takie samo z zaprzyjaźnionego forum od Marka z Bielska,ale sądzę że pocztą pantoflową się szybko przepis rozpowszechnił.. Najsampierw robimy eksmisję pająkom co nie specjalnie ,tylko przez zupełny przypadek na spadochronach mogą nam znienacka na stolnicy wylądować. Potem jedziemy do pobliskiego młyna i wyłudzamy za uśmiech i parę drobnych woreczek świeżej mąki... Młynarz też odwzajemnia uśmiech licząc nie wiem na co,bo ja w sekundę zemdlona prawie padam...jak kura rąbnięta od pioruna,tyle że mnie razi jego uzębienie...znaczy brak.Za każdym razem się zastanawiam od kogo po gębie aż tak dostał..? No chyba,że od młynareczki...zabezpieczyła się,coby nikt chłopa jej nie poderwał... No! To teraz farsz.Najlepsze pierogi są z farszem,jak to mawia wnuczka mojej siostry rodem z Węgrzc,kole Krakowa Weroniczko,z czym zrobić pierogi,jakie lubisz? Z farsem babciu są pysne! Wiadomo,że kapucha musi być,najlepiej kiszona w domu...no,ale każden radzi sobie jak może.. Gdy już wszystko mamy w domu i farsze i mąkę i czas tudzież chęci czyli przedświąteczny przymus...nacinajem twista! Mąka na stolnicę raz! Jajo w środek raz! Szczypta soli raz! Gorąca woda tyle co zabierze mąka raz! Oleju ze 2 łychy! Zagniatamy elastyczne ciasto i fru go w kąt coby odpoczywało cirkle 20 min.czyli tyle ile potrzeba na pisanie posta z tego głupiego dziada smatrfonem czy smartem zwanym. I jednym i drugim jeździć się nie da... Uwaga,wklejamy fotki..oj,będzie się działo,będzie...znów do spowiedzi będzie trza... No,dobra...poddaję się... Może potem z łapkota,jak Szkodnika łod niego odetnę.. A ja wiem...moze gryfne dziopy.. Sledzie też już dochodzą.. Śledziki Myśliwego,Gajowego czy innego tam Maruchy.. Zdobywamy suszone prawdziwki ew.podgrzybki.Sposoby różne,bo gdy cel uświęca środki,wszystko wybaczamy.. Jureczku,serdecznie współczuję...z powodu kupionego runa.. Gdy już wyłudzimy od bratowej grzybki naczamy we wodzie.PRZEZ O. Uryczani i zasmarkani pastwimy się nad cebulą w półpiórka,czy plasterki czy kostkę. Kostką nie utytłamy się podczas konsumpcji prościej ładuje się do jamochłonu... Dusimy cebulkę z pokrojonymi gajowymi na rzepakowym razem z laurem i angielskim ziarenkiem.Ząbek czosnku też. Do miękkości.Ciut solą z pieprzaj, ciutunio ostrej papryczki i cury.Śladowo tylko. Gdy wystygnie,odganiamy Szkodnika ścierką i przekładamy do słoja naprzemian z wcześniej wymoczonymi płatami matjasów pokrojone w 2cm kawałki. Za dwa dni będą pyszne. P.s Pyszne już są,ale nie mogę oficjalnie tak zachwalać ,bo Szkodnik razem z kotami się koło lodówki kręcą...i mi wyżrą wszystko. Chyba mnie trzepnie szlagunio...wyjątkowo on niewinny,Szkodnik znaczy...choć jak przyparłam do muru to sie tak gęsto tłumaczył jakby winny faktycznie był...jesuu...czemu te grzyby mi śliwkami suszonymi pachną... Kulinariów wigilijnych ciąg dalszy czyli zupę grzybową ...tylko gdzie wywar z grzybow?? Nie ma w lodówce,nie ma w kumorze,gdzie są moje grzyby...mój Boże..? Ciśnionko wzwyż idzie,z emocji piegi pospadali,Szkodnik zapiera się jako żywy,że wyjatkowo,zupełnie przez przypadek w zniknięciu wywaru nie maczał swych łapek.. Wszystkie kąty w poszukiwaniu wywaru sprawdzone,bałagan mam znów niepojęty..liczę gary,bo garów ilość zazwyczaj znam...nożqurważtwojamać...WSZYSTKIE SĄ! Wywar pływa w szambie...znaczy pewnie odcedzając grzybki zamiast do gara,poszli wprost do szamba.. No to nacinajem od nowa,dobrze,że większą ilością grzybów zostałam obdarzona...grzybki lesne namoczone,gotujemy znów.Ale przez chwilkę zemdlałam,bo tak mi sliwkami te grzyby waniały..ale wszystko jest oki. Zakwaszę sposobem mojej śp. Mamy czyli sokiem z kiszonej kapusty... Okraszona cebulką na oleju.Pycha...uszka do niej bedą. Śledzie w śmietanie też robiłam...zaczynamy od zakupu...białego pieprzu. A właśnie brak tej przyprawy odkryłam,gdy wróciłam ze sklepu.. Matjasy dzień wcześniej skropione solidnie cytryną,ułozone w jakimś naczyniu zalewamy olejem.Tam sobie dojrzewają. Potem robimy sosik...1 częśc kwaśnej śmietany,1 część oleju -ja na rzepakowym-,ciut soli,cukru,soku z cytryny,i BIAŁEGO pieprzu..wszystko dyrdamy różgą,albo mikserem delikatnie wlewając olej,jak przy robieniu majonezu...Ooooo...majonez jeszcze muszę zrobić... Do tych śledzi jeszcze cebulka w półpiórka...i układamy naprzeiennie..cebula,pokrojone w 2cm matjasy,sosem polewając,i tak aż nam się skończy słoik.. Pycha! Zadnych jabłek i ogórków...takie samo w śmietanie.. Jesuuu...ten majonez,żeby tylko nie zapomnieć.. Gdyby jakimś cudem ktoś zabłądził jednak w te strony,czyli mój wątek,to ż całego serca życzę ZDROWYCH,SPOKOJNYCH I RODZINNYCH SWIĄT...z naciskiem na RODZINNYCH,nie samemu w kącie,na necie... Buziole! |