Drogie Basie, wszystkiego, co dla Was najlepsze życzę!
Wczoraj popoludniu pojechałam na spacer. To zdjęcie dla Pat, widok na Karkonosze ( inaczej Góry Olbrzymie, niem. Riesengebirge ) Widać, że śnieg jest. Od lewej Śnieżka, przed nią Kopa, w prawo żleby Małego Stawu i Wielkiego Stawu, niżej Grzbiet Kamienicki, a z przodu wzgórza Pogórza na jednym z takich stoi moja chałupa.
Ostrośc słaba, bylo słoneczne popołudnie, ale jednocześnie lekko mgliste.
Pojechałam na spacer na łaki i do lasu. Wysiadam z auta i nagle myślę, no jasna konewka, a jak jednak jakimś cudem faktycznie jakiś dzik zaatakuje moje psy..? Niby niemożliwe, to w końcu nie Warszawa ale jakby jednak..? W domu jakoś o tym nie pomyślałam i nie zabrałam ani gazu, ani pistoletu (Janusz ma rację, to jest dobre rozwiazanie, z tym, że nie na kapiszony oczywiście, tylko broń hukowa i ja taką broń MAM), ani nawet sprayu na owady, bo w zimie tego nie używam, więc nie noszę. Kurdę, taka mądra w piśmie byłam, aż sie Zuza podkurzyła, a jakby co, to okazuje się, że nic przy sobie nie mam... No dobra, sprawdźmy co my tu mamy... W samochodzie... nic, no tak, jeżdże nim od niedawna, włożyłam tylko klucz do kół, podnośnik i płyn do szyb. W torbie... nic... Pistoletu oczywiście nie mam, bo po jaką cho...rę miałabym go nosić po Izerach, przeciw wiewiórkom? To waży prawie tyle, co prawdziwa broń, niemało. Co my tu mamy..? Jest! Jasne, odmrażacz do zamków samochodowych! Gdy naczyna sie zima zawsze wkładam sobie do torebki odmrażacz na wszelki wypadek, nigdy mi zamki nie zamarzły, ale małżowi raz zamarzły, a warto sie uczyć na cudzych błędach... Wyobraziłam sobie, jak doskakuję do dzika, precyzyjnie psikam mu odmrażaczem... ... Nie, stop. Odmrażacz jest tak mały, że mieści mi sie w dloni, jego aplikator jest małym spikulcem, który ma wejść do zamka, nie da się psiknąć dzikowi w nos... Hmm, trza w oko (trudno, bedzie miał skubaniec zapalenie spojówek)... No, więc tak - doskakuje, zakrapiam dzikowi precyzyjnie oko i odskakuje. Myślę, szlag, ten plan ma luki, dziki mają takie małe oczy... Ostatecznie wyszłam z całej sprawy bohatersko, bo żadnych dzików nie spotkaliśmy.
|