Kiedy zakwitną piwonie |
Kochani, witajcie! Przez miesiąc nie udzielałam się w moim wątku z kilku przyczyn. Były problemy z kompem. Byłam chora. Mama do nas przyleciała na miesiąc i też przez pierwszy tydzień chorowała (że o przeziębionym mężu nie wspomnę). Ale na szczęście udało nam się spędzić sporo czasu razem: odwiedziłyśmy muzea i dwa razy byłyśmy w ogrodzie botanicznym, z którego ciężko mnie wyciągnąć. Będzie fotorelacja. Nowy monitor został zwrócony, jako że beznadziejnie kiepsko oddawał kolory i miał słabe kąty widzenia, mimo zapewnień producenta, że jest inaczej. Znów będę się męczyć ze starym, aż mi nie zwrócą pieniędzy i nie zakupię nowego. A z amerykańskiego tabletu mamy w ogóle nie byłam w stanie nic napisać – próbowałam wyłączyć automatyczny słownik, języka polskiego nie było do wyboru i każde moje słowo program zmieniał, np. „się” na „see”. Więc próba napisania czegokolwiek mijała się z celem, poddałam się. Szkoda czasu. Nawet ze swojej poczty nie mogłam pisać maili, bo tablet jest tak spersonalizowany, że na swoje konto musiałam się logować w trybie incognito, a tu dziwne komunikaty, że on nie akceptuje plików cookie i w związku z tym tego i owego zrobić nie mogę ani wysłać wiadomości. Ale dość niedoskonałej techniki. Dziś też praktycznie cały dzień miałam wyjęty z życiorysu, ale to nie przeziębienie, więc mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Tylko, że od tygodnia coś spać nie mogę... No choć trochę nadrobię moje zaległości. Zorientowałam się, że nie każdej z Was ostatnio odpisałam. Ewa, obawiam się, że tulipanowiec chyba nie zdążył się nawet przebarwić, tylko mu tak przymrozek liście zwarzył. Może jak odrośnie bardziej od ziemi, to będzie się przebarwiał. Daria: po pierwsze dzięki za życzenia! Bardzo Ci współczuję straty zdjęć i innych danych. Ja nie znoszę z telefonu się nigdzie logować, a tym bardziej zdjęcia oglądać, stukać jednym palcem na maleńkiej klawiaturce też nie cierpię – ekran taki malutki. Na co dzień pracuję na kompie stacjonarnym ze sporym monitorem, no i wiesz – człowiek się przyzwyczaja. Sporadycznie korzystam z netu w telefonie. Mnie na szczęście udało się zgrać dane i zdjęcia. Ale dysk miał kilka uszkodzeń fizycznych, więc bezpieczniej było kupić już nowy – kolejny, oprócz monitora, wydatek. Ale jak mus, to mus. Misiu, kochana, nie przejmuj się absolutnie, przyznam, że i ja z moimi wysyłkami nie do końca się wyrobiłam w tym roku. Co się odwlecze, to nie uciecze. |