Rozmowy przy kawie (16) |
Basiu, kiedy Yogin był bezdomny i koczował w rowach, to akurat padało i on, biedny, spał całą noc mokry gdzieś pod krzakiem. Potem podkarmiała go pewna kobieta, ale do domu go nie wpuściła, nawet do komórki go nie wpuściła, tylko spał pod okapem tej komórki, gdzie i tak deszcz zacinał... Kiedy wzięłam go do siebie, pierwszy raz od długiego czasu wreszcie miał sucho, wyschło mu futerko i mógł sie rozgrzać. Pamietasz, mówiłam Ci, że miał łupież, weterynarz kazał go kąpać co dwa dni w Nizoralu, na szczęście okazalo się, że to było tylko z zimna, mokra i niedożywienia, a nie jakas infekcja, gdy odżył, wyspał się, dojadł, był czysty, to łupież ustąpił. Po takich przeżyciach, to nie ma co sie psinie dziwić, że nie lubi moknąc na deszczu. Przez pierwsze trzy dni u mnie, to on taki był zmęczony, że spał non stop, wybiegał z moimi psami na dwór, sikał na pierwszy kamień, biegiem wracał do domu i szybko wskakiwał do koszyka z poduszką i ciepłym kocykiem ![]() ![]() A jesli chodzi o deszcz... No, jasne, że jest bardzo potrzebny, jasne, ale ja to sobie tak myślę, że skoro nie padało już kilka miesięcy, to mogło jeszcze przez kilka dni nie padać ![]() ![]() ![]() |