Dwa w jednym czyli miejska dżungla cz. II
Ewuniu akcja prawie jak "kryptonim szef" bardzo szczęśliwy
Januszu tak, ten wzór jakby rozprysk ma może jakieś znaczenie przy wabieniu owadów zapylających... Długo się naszukałam nazwy, bo nie jest to rodzaj popularny w sprzedaży. Wszędzie królują phalaenopsisy. Dzięki za link!
Anitko właśnie się zastanawiałam jak u nas na wsi, bo tam klimat bardzie zbliżony do Twojego. W miastowym jesień jakoś później przychodzi a w tym roku z powodu niedoborów wody różnica jest jeszcze bardziej widoczna. Datura dała popis, ale co my z nimi wszystkimi zrobimy przed zimą...
Elu Ty mnie nie strasz porzuceniem fotografowania, bo gdzie ja takie piękne ogrodowo-leśne zakątki zobaczę? U Ciebie to dopiero światłocienie widać! A fotografie azalii czy liliowców to już mistrzostwo świata!
Pewnie, że koszt jednorazowy jest spory w przypadku zatrudnienia firmy ogrodniczej. Jednak nikt z nas, urządzających swój ogród stopniowo, nie kalkuluje ile na przestrzeni tego czasu wydał pieniędzy. Czasem koszty mogą okazać się porównywalne nie licząc czasu i sił. Ja oddałam ogród we władanie firmy W. na początku gruntownej przeróbki po kolejnym remoncie. Chciałam mieć dobrze przygotowaną ziemię, ścieżki i nawadnianie. A sama za nic bym tego nie zrobiła. Sadzenie roślin, odchwaszczanie, koszenie trawy to moja działka. W. przycina drzewa, przywozi kompost, przygotowuje teren pod nowe rabaty, ale nie rękami pracowników tylko sam.

Nie każdy, kto chce mieć ogród wie jak to zrobić. Nie każdy ma na to czas i siły ( a zdarza się, że ma pieniądze wesoły ) W. stara się zrobić zlecenie uczciwie, bez naciągania i ściemy, że w żywym piasku z lekka przypudrowanym torfem rośliny będą rosły jak w dżungli amazońskiej. Poza tym on to lubi i lubi tych, którzy zamiast kupić kolejny samochód albo inny jacht, postanawiają zainwestować w przestrzeń wokół siebie czy swojej firmy wesoły Czasem okazuje się, że ogrodnictwo zaczyna ich wciągać, jak jednego faceta z Serocka, który tak polubił swój ogród zrobiony przez W., że poprosił o urządzenie winnicy, której teraz pieczołowicie dogląda i zgłębia tajniki sztuki winiarskiej. W. lubi także, nawet chyba bardziej, pasjonatów z przydomowymi ogródkami, którzy często mają w nich niesłychane cuda i potrafią opowiadać o nich godzinami, a potem wtykają W. sadzonki "bo to tak się rozrosło" wesoły
Co do kieszonkowego... nikomu w konto nie zaglądam. Akurat Krzysiek należy do osób, które zarobiły na swoje kieszonkowe ciężką pracą nie od 8 do 16, ale praktycznie 7 dni w tygodniu. Rozwinął swoją hodowlę borówki dzięki uporowi, ciągłemu zdobywaniu wiedzy, obserwacji roślin, niezrażaniem się niepowodzeniami i niezwykłym zapałem. Lubimy go także dlatego, że stanowi żywy dowód, że nie zawsze pierwszy milion trzeba ukraść.

Długo mogłabym pisać na temat filozofii tworzenia ogrodów według W. Może tylko dodam, że filozofia ta nie pozwala na to, żeby klienta nawet obrzydliwie bogatego oszukać na kasę. Jeśli chce mieć ogród za 200 tys. proszę bardzo-ale musi wiedzieć dokładnie dlaczego jego życzenie właśnie tyle kosztuje. A jeśli uda się np. kupić rośliny taniej, to cena też spadnie, choćby dla inwestora miało to takie znaczenie jak zeszłoroczny śnieg. Jeśli natomiast klient akurat naogląda się kretyńskich programów w stylu: "ogród w weekend zrobiony jednoosobowo lub z użyciem przygodnych znajomych za czypindziesiąt" i uważa, że kosztorys W. jest od czapy - żegnamy i życzymy powodzenia! Dlatego jeździmy 7-letnim autkiem i zamiast posiadłości w Toskanii mamy chatkę na Podlasiu Południowym bardzo szczęśliwy


  PRZEJDŹ NA FORUM