Rozmowy przy kawie (16)
Małgoś mój małż też tak ma. On butów (ani niczego innego) NIE POTRZEBUJE bo ma! A jak już łaskawie zgodzi się, że no, może, ewentualnie ... to idzie oglądać te po 400 zeta. Też mam ochotę chwilami go zabić.

A ja dzisiaj wpadłam w doła giganta i mam ochotę się rozbeczeć z żalu nad samą sobą. Dzięki dobremu sercu, jednej bardzo kochanej dziewczyny miałam możliwość i szanse nabycia sobie porządnych butów zdrowotnych, bardzo szanowanej marki, za przyzwoita, okazyjną cenę. Kobitka, w swej nieziemskiej dobroci, przysłała mi kilka różnych par, żebym sobie przymierzyła i wybrała.
Taką miałam nadzieję, że będę miała nareszcie wygodne buty (bo te marki są normalnie poza zasięgiem nawet moich marzeń, ze względu na ceny). Buty przyszły, przymierzyłam i okazało się, że ... żadne nie są dobre. Ja chyba nie mam nóg tylko jakieś łapska tego szczuro-nietoperzo-cośtama od Pati. I to nawet nie tylko o wielkość i szerokość chodzi. Wkładki w tych butach, takie profesjonalne, wyprofilowane wszystko mają nie tam gdzie moje nogi. Uwierają, gniotą, obcierają. Ogólnie wyglądało to tak, jakby na głowę próbować zamiast czapki założyć rondel. Wejść nawet wejdzie, ale nosić to się go nie da.

Więc wpadłam w otchłań rozpaczy (jakby to pewna rudowłosa Ania powiedziała). Do dupy z takimi nogami! Nawet skarpet nie mogę nosić, bo każdy szew mnie uwiera i nogi bolą (nawet w tych skarpetach "bezszwowych").

No już, poużalałam się. taki dziwny


  PRZEJDŹ NA FORUM