Rozmowy przy kawie (15) |
Witam i ja! Już późno co prawda, ale odsypiałam wczorajsze dożynki gminne, w których braliśmy udział jako delegacja wsi. Niby nic się nie działo, postaliśmy na placu, posłuchaliśmy przemówień i ludowych przyśpiewek, złożyliśmy na ręce burmistrza nasz chleb dożynkowy i wróciliśmy do domu. Ale ja wróciłam jakaś taka zmęczona, że spałam dzis do 9. A potem w ramach "odchamiania" obejrzałam w tv film pt. "Gdzie jest Nemo?". Chyba zaczęłam dziecinnieć, ale lubię takie filmiki. Zresztą mój małż też (choć on nigdy by sie głośno do tego nie przyznał). A dziś zimno i pada, więc ogródek musi poczekać. Może poprasuję? Choć bardzo tego nie lubię. Z deszczu się cieszę bardzo. Z zimna mniej. Nawet małż wczoraj lekko napalił w jednym piecu. Od razu zrobiło się miło i cieplutko. U mnie od trzech dni pada i popaduje, więc ziemia już nadaje się do pracy. Nawet przedwczoraj udało mi się skopać rabatkę z liliowcami i irysami, które rosły w wielkim ścisku od lat nie wiadomo ilu. A z pomiędzy nich wyłaziła jakaś dzika róża. Wszystko to rosło poprzerastane perzem, którego nie udawało się wyrwać i innymi chwaściorami, więc ani nie wyglądało dobrze, ani roślinom tam dobrze nie było. Więc wykopałam wszystko, dołożyłam kompostu i część liliowców i irysów wsadziłam na nowo, a część wywaliłam, bo były bardzo kiepskie. Różę też wywaliłam. Poprzesadzałam też siewki rudbekii, która porozsiewała mi się gdzie się tylko dało. No i jeszcze podzieliłam pierwiosnki, bo juz za trawnik mogłyby robić, tak się rozrosły, gdyby nie to, że z powodu suszy zaczęły marnieć. A tak będą miały i luźniej i wybrałam im lepsze miejsce. Nie tak suche. Zostały mi cebulowe do wsadzenia, ale jeszcze nie wiem gdzie i truskawki do rozflancowania, ale chcę poczekać, aż przestanie padać, bo nie lubię moknąć. |