Janeczko, wydaje mi się, że mam małe i średnie budleje. Ta z lawendowo niebieskimi kwiatami jest o połowę mniejsza i ma też malutkie drobne, srebrnawe listki. Ale na razie ciężko określić ich rozmiar bo jesienią były przesadzane i góra uschła, odbijały od korzeni, a poza tym nie były przecież podlewane.
Ja bardzo lubię małe pomidorki, które można zjeść na raz.
A co do naszych roślin, to owszem - nie mam im nic do zarzucenia w tym roku, uważam się za szczęśliwą, bo 1) nie spędziłam w tym roku iluś godzin z wężem podlewając (nawet nie mam węża, ale to szczegół), 2) nie musiałam płakać po żadnej straconej roślinie. Może warzywnik odbiega od mojego standardu, ale i tak nie mogę mieć o nic pretensji do roślin. No - po prostu czuję do nich wdzięczność. Może to dziwne, bo to niby tylko rośliny, ale stały się dla mnie czymś więcej.
Elu, takie rarytasy chcesz mi podarować - bardzo chętnie przygarnę patyczki. Ale będą musiały sobie radzić na słońcu, bo już miejscówki w cieniu dla krzewów wyczerpane przez hortensję Vanilkę, czarny bez i rozsadnik patyczkowy. One właśnie na rozsadniku mają dobre warunki, a co będzie dalej to jeszcze nie wiem.
Jak już jestem przy rozsadniku patyczkowym to pokażę całość, no - to co zmieściło się w kadrze. Tak wyglądał 22. kwietnia tego roku. Nornice już porobiły korytarze pod agrowłókniną, ale ona i tak tylko tymczasowo jest.
A to zdjęcie z 29. sierpnia. Mniejsze patyczki - z lewej na dole, zarosły ostatnio pięciornikiem gęsim, ale też dają radę.
|