Fragment planety Ziemia |
O, doskonale rozumiem. Zarówno sytuację z sąsiadami, jak Twoje zdenerwowanie na męża. A mój ma tak samo - w sensie, że nie panuje nad swoimi emocjami, no chłopy są jak dzieci z reguły. Dobrze, że ci Wasi sąsiedzi są tylko raz na jakiś czas. Ale swoją drogą, to ja się zastanawiam w takich przypadkach, jak tacy ludzie funkcjonują w społeczeństwie, no bo chyba gdzieś muszą pracować - wchodzą w interakcje z innymi ludźmi. Tylko jak??? Skoro powinni... eee... no sam wiesz, co. My też mamy niektórych ciekawych sąsiadów. Ale to jest wszędzie, także mimo sugestii sąsiadki, żebyśmy lepiej sprzedali tę ziemię i wynosili się gdzie indziej, nie bardzo się tym przejmujemy. Problemy prawdopodobnie zawsze będą, jak nie takie, to inne. A te nasze przynajmniej już znamy. Swoją drogą, jak tak piszesz o tych sąsiadach, to dla postronnego obserwatora (czyt. dla mnie ) to musi być szalenie interesujące, to z czego oni potrafią zrobić problem. Napisz coś więcej, jak Ci starczy cierpliwości. U nas ostatnio teściowa i synowa mają w zwyczaju stawać na przeciwko siebie po obu stronach drogi, która dzieli ich działki i kłapie jedna na drugą, aż na pół wsi się niesie. Szkoda, że poza k***, ch***, skur*** itp. to nie każde zdanie rozumiem, ale jest ciekawie. No tak do tego podchodzę, bo nie mam wpływu na ich wzajemne żale i kłótnie. A poza tym ktoś nam próbował już co najmniej dwa razy czarować na naszej ziemi: 1) znaleźliśmy kiedyś zakopaną kurzą/kogucią łapę koło studni, 2) tej wiosny znalazłam zakopany czarny koci ogonek w miejscu, gdzie zazwyczaj stawiamy samochód. Szkoda mi tego kota. Natomiast mam taki charakter, że ciężko mnie nastraszyć. A poza tym studiowałam etnografię i takie zachowania nawet mnie fascynują tym, że nadal są żywe w katolickim społeczeństwie. |