Rozwieszenie prania na "parasolu" graniczyło z bohaterstwem w słońcu jest z 60 stopni... Podejrzewam, że pranie wyschło zanim zdązyłam dojść do domu, ale nie miałam siły tak szybko tam wrócić..
Wpadłam na pewien pomysł - wychodząc z domu trzeba sobie położyć torebkę mrożonych warzyw lub woreczek z kostkami lodu na głowie i obwiązać apaszką. Jakiś kwadrans chłodzenia mózgu zapewniony, potem roztopi się, nagrzeje i następnie zacznie wrzeć, więc po 15 minutach trzeba zmienić woreczek...
Pompy jeszcze nie zmieniłam, zrobię to pod wieczór, zobaczymy, czy druga jest mocniejsza. Teoretycznie powinna być, ale to się okaże.
Fatalne jest to poczucie marazmu. Nic konkretnego nie da się robić, trzeba wszystko "wziąć na przetrwanie" i czekać, aż nadejdzie zmiana z zewnątrz. Czas zastoju Koszmar ogrodnika Mam taką wizję, że gdy zacznie padać, to ja stanę na tym deszczu i będę moknąć i moknąć, i schładzać się, aż poczuję, że puszczam korzenie i nowe liście
|