Rozmowy przy kawie (14) |
survivor26 pisze: A na dworze byłaś? Byłam! Nawet do sklepiku poszłam i ledwo żywa wróciłam, a to ledwo 98 metrów. A mój małż wykazał sie hartem ducha, odwagą straceńczą i wsiadł do samochodu i udał się na zakupy do miasteczka. Ja odmówiłam stanowczo, twierdząc, że wolę umrzeć z głodu, albo jeść to co oferuje nasz sklepik (głównie lody, żółty ser, najtańsze wędliny i herbatę, no i %%%%%) aniżeli jechać do miasteczka. A on z miną zdobywcy-pioniera wsiadł i pojechał. A jak wrócił to miał minę ugotowanego jaskiniowca, który upolował mamuta (już upieczonego!). A teraz ja siedzę, zipię, opływam potem (a u mnie w domu chłodno - tylko 27 stopni) i zbieram siły na zrobienie czegoś do jedzenia. Czegoś co nie wymaga wychodzenia na dwór (po ogórki i sałatę!) i gotowania! Zostaje sałatka z pomidorów, bo te mam w domu. Właśnie zobaczyłam, że jest u mnie 39,75 stopni. Uffff! Jak dobrze, a już się bałam, że 40. ![]() ![]() |