Znalazłam szczaw lancetowaty, ale cos mi to nie wygląda całkiem jak ten u mnie, czyli zwany tu końskim. Może to jednak dwa inne pod gatunki. W każdym razie jest informacja, że jest doskonałym lekiem na biegunkę, znanym od 2000 lat.
Co do Rundupu, to czytałam o tym, że zostaje w glebie. Dlatego tez ja nie pryskam, tylko smaruję punktowo, żeby nie lać tego tam, gdzie nie potrzeba. No, ideałem byloby nie stosować wcale, ale rzeczywistość mnie troche tu przerasta i czasem muszę sie odrobine wspomagać chemią. Robie to rzadko i mało, ale czasem zdarza się. Ten szczaw da sie zlikwidowac systematycznym koszeniem kosiarką i tam, gdzie moge wjechać kosiarką, został prawie wytępiony, no, ale są miejsca u mnie, gdzie można skosic tylko kosą spalinową. Ja nią kosić nie mogę, więc muszę polegac na małżu, no i tu ...wiadomo, jest tylko w dni wolne, w ogrodzie pracuje, bo musi, zagonienie go do skoszenia tych miejsc, gdzie nie dotarłam kosiarką trwa miesiąc albo dwa, a żeby wytępić np. taki szczaw, to trzeba kosić systematycznie co tydzień... No i sprawa zamknięta, pozostaje chemia, bo inaczej w życiu tego nie usunę...
A jagody kamczackie to rozmnaża sie przez sadzonkowanie. Nawet o tym z W. rozmawialiśmy, że klasycznie przez sadzonki zdrewniałe, no i bardziej fachowo, przez sadzonki zielne. Ta druga metoda jest dla amatora trudna, wymaga szklarni lub chociaz szklarenki, której ja nie mam. Pozostają "zwykłe" zdrewniałe sadzonki. No i oczywiście odkłady, ale dla tyliu chętnych to nie wystarczy odkładów W drugiej połowie sierpnia zrobię zdrewniałe, zobaczymy, czy wyjdą, bo to jest loteria, czasem mi sie prawie wszystko ukorzenia, a czasem prawie nic. Jeśli sie udadzą, to za rok na zlocie będą do wzięcia. No, a Ty, Dario, to sobie sama możesz wziąc sadzonki, jeśli przyjedziecie jesienią... Tylko nie wiem, czy to nie będzie juz ciut za późno.
Ha! Wczoraj rozpaliłam sobie to ognisko Wieczorem sie nawet całkiem fajnie ochłodziło, ognisko zrobiłam małe, takie jednoosobowe, więc nie bylo mi gorąco. Upiekłam trzy kiełbaski, po jednej dla każdego czyli dla mnie i dla psiaków, bardzo im sie taki układ podobał tylko nie mogły sie doczekać, aż im ostygną
Kiedy pierwszy ogień zaczął dogasać...
...stwierdziłam, że jeszcze nie koniec i dołożyłam garść suchych gałęzi
...takie fajne iskry szły
Patylki sie wypalały i ogień malał...
...aż w koncu zgasł i został tylko Księżyc
Medytowałam nad sensem istnienia przy tym ogniu do późna w nocy Nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna
|