A zatem relacja W przemiłym towarzystwie Oli (Malioli) wyruszyłyśmy na długo planowany i oczekiwany I zlot Kompostownika. Uśmiech Oli towarzyszył mi całą drogę, nawet w 2 godzinnym i 12 km korku. Dlatego warto go pokazać
Z powodu owych perturbacji zamiast jechać rozpakować się u Pati, pojechałyśmy od razu do Bei. Samochodem zapakowanym po dach, wiejskimi drogami dojechaliśmy nadspodziewanie punktualnie. Okolica okazała się zdecydowanie sielska
Aż po horyzont pełno było uczestników zlotu
(od lewej: eM Zuzi - W., Zuzia, Asia, Sarulek i eM Pati - R.)
W różnym wieku i ... różnego gatunku
(od lewej: Flora, Sara i Paskal oraz psy Bei)
Bo i poznawanie się odbywało się na różnym poziomie
Wszędzie krążyli paparazzi
Basia
Zuzia
Iwonka
Pati
i jeszcze paru innych
Punktem kulminacyjnym było ognisko. Strazników ognia było dwóch
eM Zuzi W.
i MPO czyli eM Bei, zwany potocznie R., który jednak przeszedł potem na ciemną stronę mocy i uruchomił wysoko wyspecjalizowane środki masowego rażenia do walki z obcymi
Na obu wszystkie kobiety, bez względu na wiek, patrzyły w skupieniu i z nieskrywaną fascynacją
Potem uwaga skupiła się na produkcie końcowym, czyli kiełbaskach
Na psim poziomie także
Kiełbaskami atakowano zewsząd
(eM Bei R. atakuje samą gospodynię,czyli Beę)
Po czym atakujący sam przystąpił do konsumpcji, a główny paparazzi nie odłożył ani na chwilę swojego aparatu
Niektórzy woleli jednak dania wegetariańskie
Zuzia
W totalnych ciemnościach, krętych drogach, z duszą na ramieniu (za R, który jak wytrawny TIRowiec przyspieszał na zakrętach) wróciliśmy do Pati, gdzie degustowaliśmy nalewki. Relacji nie będzie z uwagi na zapisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi Powiem tylko, że niektórym rzuciło się na pamięć i następnego dnia twierdzili, że poprzedniego dnia nic nie pili. Innym zaś na słuch, bo nie słyszeli ujadającego pół nocy psa
Kolejny dzień też powitał nas słonkiem i romantycznymi widokami
Stół był równie bogato zastawiony wszelkim dobrem
(od lewej eM Zuzi - W, Basia, Ewa, eM Aniop, Janeczka - Urazka)
Wszyscy siedzieli i gadali bez przerwy
(od lewej: Asia, Bogusia, Bea)
A po ogrodzie i okolicy wszystkich chętnych oprowadzała dama w czerwieni (po wypadku z piwem), wykwalifikowany przewodnik - Beatrice czyli Beatka
Na koniec poznałyśmy Justynę z Paputowego domu. Potem musiałyśmy niestety wracać Zrobiłyśmy to z fasonem dzwoniąc słoikami (od gospodyni i ze studenckiego mieszkania mojej córeczki). Do domu zawitałam sporo po północy.
Reszta została powiedziana Kości zostały rzucone, bo ... za rok obowiązkowa powtórka |