Dziś wprawdzie nigdzie nie pojechaliśmy, bo M. na zleceniu, ale za to rano dzwonił do mnie sąsiad ze wsi, który zaobserwował, że drugi sąsiad znów szambo wylewa i zwrócił mu uwagę. Tamten zaczął się stawiać, że wylewa u siebie i co mu kto zrobi? A że spadek jest w naszą stronę i do nas spływa, to uczynny sąsiad wezwał policję - no i dobrze, bo panowie policjanci mogli na własne oczy zobaczyć to, na co my się (chyba na szczęście) nigdy nie załapaliśmy.
Teraz nie wiem, czy wszczynać oficjalną wojnę i zakładać proces, najpierw na pewno będziemy chcieli po raz drugi porozmawiać z winowajcą, który jest przeświadczony, że to jego dotyka wielka niesprawiedliwość, bo wszyscy we wsi wylewają, to dlaczego on nie może? Cały czas pocieszam się tylko, że nie mamy w tamtym miejscu posadzonych żadnych roślin użytkowych i mamy wystarczająco dużo miejsca, żeby sadzić je gdzie indziej. Ale wnerwia mnie jego podejście do naszej własności i środowiska, w którym sam żyje.
Tymczasem moge sobie popatrzeć, jak dojrzewają pomidorki na balkonie.
|