Wiejski eksperyment Pat - czwarta wiosna na wsi
Dario, po rozkwitnięciu okazało się, ze przetacznik jest jednak różowy, taki bladziutki, ale nie zupełnie biały, ale jeśli takiego nie masz, to Ci podeślę aniołek A takie zlewy to tylko w Borach Dolnośląskich - Ewa znalazła go w lesie bardzo szczęśliwy

Ciężko jest wracać do normalności po pobycie w raju aniołek W Głazkowie byłyśmy zaledwie dwa niepełne dni, a jakby miesiąc. To jest absolutnie niesamowite miejsce, jeszcze jak gospodarze nie prowadzili działalności turystycznej, uwielbiałam do nich jeździć, ze względu na...wszystkoaniołek Mają niesamowity dar stwarzania we wszystkich swoich domach atmosfery niewymuszonej swobody, luzu i wiecznych wakacji. Wchodząc do ich domu człowiek przekracza barierę czasową i nagle znajduje się w przedwojennym dworku, dom pełen ludzi, gości, znajomych, krewnych, nieznających się wzajemnie, ale w przeciągu paru minut rozmawiający jak starzy znajomi, wspólne posiłki jak na wystawnym przyjęciu przy ogromniastym stole w jadalni, niekończące się rozmowy z ciekawymi ludźmi, beztroskie byczenie się z widokiem na góry, wyprawy do lasu...no i konie.

Plan był taki, że pokażę dzieciom koniki, może nawet pozwolę pogłaskać, tymczasem gospodarz, zaraz po powitalnym obiedzie zagaił: to co idziemy na konie? No i poszłyśmy, nadal z myślą, że sobie je obejrzymy - najlepiej z bezpiecznej odległości i tyle. Tymczasem na pastwisku Andrzej zaproponował Florze, że może chciałaby usiąść na koniu i.... kwadrans później moje dziecko jechało na oklep przez las wściekle z siebie dumne lol Będę tu siać bezwstydną reklamę, ale nie dlatego, że pensjonat należy do moich znajomych, ale dlatego, że obiektywnie warto: Andrzej ma niesamowity dar do wszystkiego żywego stworzenia, koni, psów i ludzi, opracował autorski program nauki jazdy w 3 dni i jak teoretycznie wydawało mi się, że to nie jest możliwe, tak zobaczyłam i uwierzyłam aniołek Flo w sumie jeździła 2 godziny i po tych dwóch godzinach czuła się na koniu swobodnie, umiała z niego samodzielnie zejść, kierować nim, wydawać polecenia, zjeżdżać z góry, pokonywać przeszkody...a wszystko to na oklep i bez uprzężyzdziwiony

Z siebie też jestem dumna, bo wcisnęłam sobie wirtualny knebel w zęby i kajdanki na ręce, żeby nie panikować, nie krzyczeć w popłochu, nie lecieć ratować dziecka..jak chciałam jej pomóc zejść z konia, to mnie dziecko spławiło, informując, że nie ma potrzeby, bo umie sama...i rzeczywiście umiała aniołek

Sarulek też miał swoje atrakcje w postaci trawersowania okolicznych lasów w poszukiwaniu jagód, a przede wszystkim 5-miesięcznej córeczki moich przyjaciół, którzy też tam byli aniołek A ja po prostu zapadłam w nirwanę i cieszyłam się absolutnym spokojem, bez myślenia, zamartwiania się i zadręczania codziennościąaniołek

zdjęć mam niewiele, bo nawet ich robić mi się nie chciało, no a przy koniach to mi za bardzo ręce ze stresu latały taki dziwny


















  PRZEJDŹ NA FORUM