Wiejskie zarośla, czyli przypadki szalonej Beatki
Zabiłam ją jak jechaam na urodziny..nie! jak wracałam...chyba..wpadła mi zupełnie znienacka..nie! Bzudry gadam..wcale tak nie było..a może i wracając..
No,w każdym razie zabiłam kurę sąsiadowi..zawsze powtarzam,że kury są głupie i to że znoszą nam prawie złote jajka,nie zmieni mojego zdania o nich..

Robiłam jakies kotlety i oczywiście nagle odkryłam,że bułki tartej braki mam w pojemniku..no bo gdybym odkryła ten fakt o normalnym czasie,kura żyłaby sobie do dziś,albo do końca świata i o jeden dzień dłużej..

Wsiadłam w moje arfaromero,co Niemcy go porzucili w popłochu opuszczając nasz kraj,a nasi złomiarze ziomale nie zainteresowani są wcale kupą próchniejącego złomu..tak czy siak pojechałm do pobliskeigo sklepu po rzeczoną jako wyżej bułkę tartą..

Nie to że nie widziałam,ależ oczywiście że widziałam! Bo tam zawsze się kury po gminnej drodze pałętały i wszyscy na nie zwracali uwagę,coby nie specjalnie,tylko przez zupełny przypadek ani sąsiadom ani sobie na siłę rosołu nie robić..

Rozpierzchły się do rowu tuż przy swojej posesji,zresztą Sunia moja,która akurat wtedy ze mną jechał,też im powiedziała parę szczeknięć do słuchu..co o nich myśli..

Ale gdy wracałam...przyglądałam się tylko tej grupie co do rowu się skryła..przez myśl mi nie przesżło,Suni mojej też zreszta,że te idiotki na dwie grupy się podzieliły..jedne się ostały w bezpiecznym okopie,a drugie polazły na drugą stronę drogi..
No i właśnie akurat wtedy,nie sekundę później,czy wcześniej tylko akurat wtedy ja nadjechałm już z upragnioną bułką,a ta druga grupa usłyszała (?) moje warczenie,znaczy auta mego i chciąły biegiem wrócić do bezpiecznego dla nich rowu..tyle tylko że ja pilnowałam lewej strony drogi,mając na pamięci coby własnie kury jakiejś nie potrącić,gdy nagle z prawa mi coś się rozdarło i coś dupło w mój zderzak przedni..no,dobra jechałm dość,bo tam pod górkę..ale ki diabeł im kazał łązić po obu stronach drogi..

Wpadłam z wizgiem na podwórko,lecę do Szkodnika męża mego o pomoc i radę,stała się rzecz straszna już krzyczę wysiadając z auta,gdy mój rodzony mąż z przerażeniem patrzył na żonki swej wiraże..

Akurat na szczęście i moje i męża mego gadał razem z innym sąsiadem i widzieli te moje zderzeniem z naturą kurzą..sąsiad,który onegdaj pełnił ważne funkcje w wiejskiej hierarhii będąc i sołtysem a potem radnym,uspokoił mnie ,że kura to głupia jest i nie nalezy ani nie ma potrzeby ,żeby ją z asfaltu zeskrzybywać na siłę..

No..ale muszę przeprosić...powiedzieć...wytłumaczyć..zaczełam się jąkać z tych emocji,zdejmując kurze pióra ze zderzaka..

Po co? Ze stoickim spokojem doptytuje były sołtys.. Przecież i tak ci powie,że nie jej kura,bo ona tak płaskiej to nigdy nie miała...wesoły wesoły
Takie prawo,że za kurę nic ani nic..bo gęś czy kaczka to inna sprawa..ale kura?? Co diabli ją z piekła wygonili??
Daj se spokój..i kurze też..

Boszsz...ile emocji o parę piórek na asfalcie..no ale faktycznie,płaskich kur tamta sąsuadka to nigdy nie miała..więc moze to nie jej..oczko

A na drugi dzień jechałm na urodziny do mamusi chrześniaka mojego,wnuczka mojego starszego brata..
Się z emocji kurzych ululałam oranżadką martini zwaną i poszłam spać...kole Sumy w niedzilę się pojawiłam na mężowskim łonie..

A potem tworzyłam różankę,bo mam zajawkę a! a jeszcze hortusiowy zakątek powiększam...a co!

A teraz robię truskawki..och,jak pachnie..O QURWA! MOJE TRUSKAWKI!!

Fotki potem...pa!


  PRZEJDŹ NA FORUM