No, Margolciu, to jest zdecydowanie pozytywna historia! I wydaje mi się, że kluczem do zadowolenia, choć też nie zawsze, jest małżeństwo w późnym wieku: my byliśmy troszkę od Was młodsi jak się poznaliśmy, również 8 lat temu, ale już na tyle 'starzy', żeby nad młodzieńcze uniesienia przekładać argumenty racjonalne Z moich częstych narzekań na R. może wynikać, że jest fatalnie, ale nie jest - wręcz przeciwnie, jestem bardzo zadowolona ze swojego małżeństwa - narzekam, bo lubię się przypieprzać o duperele, bo czasem diabeł kłujnie, podszeptując "a trzeba było brać księcia na białym koniu", ale z doświadczeń własnych i cudzych już wiem, że nazbyt często książę po ślubie, albo i przed, błyskawicznie zmienia się w błazna, a taki zwykły szary chłop, pozostaje, tym kim był i zaskoczenia mogą być tylko pozytywne. R. i wizualnie i charakterologicznie od księcia jest daleki, ale wiem, że z nim chciałabym spędzić starość  |