E, tak to bym nie chciała, Beti. Ja chcę pracować w swoim ogrodzie, chodzi tylko o to, że gdybym miała pracownika, to nie musiałabym az tyle i aż tak ciężko pracować Zresztą nawet cięzko pracując nie jestem w stanie sama obrobić wszystkiego, zawsze część pozostaje nieskoszona, zarosnięta chwastem, nie podlana, nie opryskana ... itd. Nie ma mocnych, jedna osoba nie jest w stanie w pełni ogarnąc wszystkiego na takiej duzej powierzchni. Narazie Jak wydobrzeje, jak zagospodaruje, jak się rozrośnie... to będzie łatwiej i lepiej szło Przede wszystkim nie bede wtedy poswięcac czasu na prace podstawowe, jak np. sadzenie drzew, czy robienie kompostownika, tylko bede zajmowac sie pielęgnacja tego, co juz rośnie, a to bez porównania lżejsza robota i szybciej idzie Nooo, a jesli jeszcze do tego zatrudnię ogrodnika... To juz będzie jak w angielskich rezydencjach i bede sprzedawac bilety
W ogrodzie kwitnie sporo, ale sie gubi na areale To jest wielkie zadanie, jakie sobie stawiam, sprawić, żeby mimo dużej powierzchni nie było monotonnie. To wymaga czasu i pracy, wielu nasadzeń, a wcześniej przygotowania pod nie miejsca. Właśnie sie tym zajmuję teraz, czyli ryciem dołów, wozeniem ziemi, wody... Niezbyt wdzięczna robota, bardzo ciężka, a efektów nie będzie widać przez najblizsze trzy-cztery lata, bo tyle trzeba, żeby krzewy podrosły i zaczęły kwitnąć choć trochę. No, ale takie są prawa zakładania arboretum
A co my tam mamy na fotografii?
Kamczatki pod siatką. O, tu były ciekawe rzeczy po drodze. Najpierw okazało sie, że dwie siatki, które kiedys kupiłam jako "siatki ochronne na krzewy przeciw ptakom", sa absolutnie za wąskie, po prostu śmiesznie wąskie. Kupiłam duza siatkę, 5m x 10m, ta wystarczyła "na styk" na trzy krzaki, czwarty najwiekszy, rosnący w zupełnie innym miejscu zostawiłam bez okrycia. Nie miałam szpilek do przypiecia siatki do ziemi, więc zrobiłam kołki z haczykiem z leszczyny, wyciełam z gąlezi, które mi zostały po robieniu podpór, fragmenty z rozwidleniem i przyciełam tak, by mozna bylo je wbijać do góry nogami, a o haczyk z bocznej gałęzki zaczepić siatkę, sparwdziło sie dobrze. Poprzypinałam siatke kilkunastoma takimi "szpilkami". To by wystarczyło, ALE... mam tu nie tylko szpaki i kosy i inne... Mam tu kwiczoły! Okazuje się, że kwiczoły wiele potrafią Potrafia np. znaleźć miejsce, gdzie siatka przy ziemi jest luźna, wejśc pod nią i ucztować Wydawałoby sie, że ptaki nie wejdą pod prawie szczelną siatkę, bo to dla nich za duże zagrożenie, gdyby pojawił sie drapieżnik, nie miałyby jak szybko uciec... Owszem, kosy, szpaki nie weszły, ale kwiczoły tak Na własne oczy zobaczyliśmy je z Małżem pod tą siatką Małż wymyślił, że uszczelni to przeplatając siatkę na stalowych prętach położonych na ziemi. Faktycznie, to działa, jest całkiem szczelnie, nawet kwiczoły nie potrafią pod to sie wcisnąć, ale oczywiście próbowały. Obserwowałam je zza krzaka, jak usiłowały znaleźć dojście i jak wkurzały się, że nie mogą. Oblatywały krzaki w koło, chodziły wokół po ziemi, w koncu odleciały na świerk i tam powrzeszczały dobrą chwilę, pewnie klęły po kwiczołowemu
Będą też malinojeżyny
...i czarne maliny. Polecam wszystkim czarną malinę, jeśli macie miejsce na jagodnik. Pamiętam ją z ogrodu rodziców, owocuje obficie i długo, owoce nie dojrzewają jednocześnie, przez kilka tygodni mozna zbierać po trochę, idealne dla dzieci, które mogą codziennie pójść i przez dłuższy czas codziennie tam cos znajdą do skubnięcia.
Oczywiście czeka mnie zakładanie siatek i na te krzaki, bo przecież kwiczoły lubią wszystkie owoce. Nie wiem, co to będzie z jabłonkami... (Kwiczoły jadano dawniej, a nawet do niedawna! One lubia także owoce jałowca, jedzą ich tak duzo, że całe ich ciało przechodzi aromatem. Łapano te ptaszki w wielkich ilościach i serwowano na dworskich stołach. Tak sobie myślę, że to przesada, to niewielkie ptaszki, co tu jeść?! No, ale dawniej podejście było inne, zresztą ubodzy ludzie też łapali dzikie małe ptaki, bo na nie nie było zakazu, na większe wolno było polować tylko właścicielom ziemskim. Gdy brakowało jedzenia, takie niewielkie ptaki ratowały od głodu. A dla bogatych kwiczoły w porze owocowania jałowców to był po prostu rarytas)
Jeden z moich olbrzymich czarnych bzów. Sądzę, że to właśnie ze względu na nie kwiczoły tu zamieszkały, zobaczyły ile tu żarcia sie szykuje i zostały. Wyobrażam sobie, jak bedą wsuwać, gdy zacznie dojrzewać czarny bez.
No i wreszcie coś dla ludzi, czyli zaczynają kwitnąć Alexanrdy M.
Syberyjskie to mają kolor, prawda?!
Wczoraj pojechałam do pewnej szkółki, skusiło mnie to i owo na ich stronie internetowej, niestety w realu było gorzej, cos tam kupiłam, bo ceny korzystne, ale właścicieli nie było, byli tylko pracownicy, którzy kosili teren, pan był bardzo miły i robił, co mógł, ale jak sam powiedział, słabo sie zna na roślinach i nie był w stanie wskazać mi konkretnych odmian, a opisów jak na lekarstwo. Kurczę, nie znoszę tego w sklepach czy szkółkach, gdy stojące rośliny nie są opisane. Kupiłabym więcej, ale zależało mi na konkretnych odmianach, więc wzięłam tylko to, co było oznaczone lub sama była w stanie rozpoznać po liściach. W ogóle ze szkółkami w mojej okolicy to jakos marnie jest. Niedawno byłam w innej i miałam narawdę dziwne wrażenia, jakby to była jakaś firma-przykrywka, a nie prawdziwa szkółka... Inne za to są "dzikie", tzn. nie maja żadnych licencji odmianowych, sprzedaja np. róże bez nazw odmian, no i sa ludzie, którym to najwyraźniej nie przeszkadza. Mi jednak zdecydowanie przeszkadza, jednak jako ogrodnik nie jestem juz na etapie, gdy wystarcza opis "róża czerwona wysoka".
Oczywiście przy okazji wyjazdu był spacer, najpierw jeden, w drodze "do" i potem drugi, w drodze "z".
W lesie juz zakwitły naparstnice
W drodze powrotnej zatrzymałam sie nad takim niewielkim wąwozem
W dole płynie strumyk
Jest czysty, bo psiaki sie napiły
No i oczywiście poskakały przez niego, zdjęcie kiepskie, nie było czasu, żeby przestawić aparat na łapanie ruchu, ale za to widać, ze cyknięte na gorąco
|