Rozmowy przy kawie (13) |
Boguśka, czemu mnie budzisz o tak pogańskiej porze. ![]() Kasiu jak u Ciebie jeszcze bujnie kwitnie serduszka. Moja już zaczyna się sposobić do spoczynku, mimo że regularnie obrywałam przekwitłe kwiatki. Już nie ma kwiatków prawie wcale, listki od dołu zaczynają żółknąć i pewno za kilka dni trzeba będzie ją obciąć żeby nie szpeciła. Cieszę się z Tobą zdrowiem Twego dziecka. ![]() Lucynko ja jak mi się nie chce drylować owoców, a zdarza się to, oj zdarza, to powidełka robię. Wiśnie lub czereśnie do gara po umyciu (z tą ilością niedokładnie odciekniętej wody) i zagotowuję. Potem przez durszlak przecieram, pestki wywalam, a z reszty robię powidełka. Pyszne są. Beti, a mogę kawkę bez tego .... koziego??? Cuś nie lubię! U mnie wczoraj rano była mgła, że na 100 kroków nic widać nie było i wilgoć niesamowita (SUPER!!!!! byle nie za często!) a potem od dziesiątej żar z nieba lał się taki, że na dworzu nie dało sie wytrzymać. No to zaplanowałam zajęcia domowe, czyli przetwórstwo truskawek na konfitury i ciasto z truskawkami na biszkopcie. W związku z tym stałam na kopytkach od rana, aż do osiemnastej kiedy zakręciłam ostatni słoik. Nie robiłam ich dużo, ale musiałam na dwie raty do nie mam takiego dużego gara. Wyszło mi 16 niedużych słoików. A plecy mnie bolały od stania. Jak skończyłam, to zabrałam się za podlewanie tego co już w cieniu było, zwłaszcza pomidorów, bo juz mdlały. No i jak tylko dokończyłam podlewanie i "łapanie" jakichś lich (brrrrrr, fuj!) które mi na rozchodniki wlazły, to zaczął padać deszcz i padał aż do dziś rana. Ani burzy, ani ulewy nie było. Na szczęście! Padał taki fajny, gęsty deszcz! Bardzo się cieszę bo w ostatnim tygodniu sporo popadało i choć i tak muszę podlewać, to nie codziennie i nie wszystko. ![]() |