O, u mnie tez żar był okrutny O 16-tej zaczęło grzmieć i kropić, a po piętnastu minutach była dzika ulewa. Pranie było wywieszone, więc, gdy niebo pociemniało krzyknęłam do Małża - Pranie! A on na to, że przeciez przestało kropić i chyba nie będzie padać. Mówie - żartujesz?! oczywiście, że będzie padać, zobacz, jakie granatowe chmury! Zdjęliśmy to pranie, Małz z "parasola", ja ze sznura i Małz poszedł coś robić w garażu, nagle tak lunęło, że nie mógł przejść z garazu do domu, stał i czekał, aż oberwanie chmury trochę zelżeje, w końcu przebiegł i był calutki mokry mimo, że to trwało ze dwie sekundy. Ja tez zmokłam, gdy chowałam ostatnie sprzęty. Zrobiłam późny obiad, zjedlismy i znowu zaczęło lać. Teraz znowu leje i niestety grzmi, ale nie chce mi sie znowu wyłączać wszystkiego, mam nadzieję, że nie będę tego żałować Właściwie nawet dobrze, bo podlewa to, co dzis posadziłam. A posadziłam tawułki Arendsa, sporo, nie wiem ile dokładnie, coś z piętnaście sztuk. Część na rabacie podwórkowej, część na "rabacie wszechczasów" (w mojej karierze ogrodnika ), czyli w cienistej części długiej rabaty, pod leszczynami. Powoli powstaje tam rabata cienista. Niestety nie jest tam zbyt wilgotno, bo leszczyny wysysają wodę, to pewna wada, ale to, co do tej pory posadziłam, rośnie ładnie, więc powinno być dobrze. Chciałam zrobic jakies zdjęcia i pokazać moją pasującą wreszcie siatkę przeciw ptakom i moje nowe tawułki, ale nie zdążyłam przed burzą. Nie zdążyłam tez posadzić rodgersji, którą kupiłam. Za to zdążyłam policzyć, ile mam ukorzenionych i kupionych hortensji bukietowych - no, sporo A to znaczy, że mogę wprowadzić w życie mój misterny plan i posadzic cały ich szpaler Małż zdążył wykosić większość podwórka. Bardzo sie cieszę, bo ja nie mam czasu na koszenie, no, normalnie nie mam czasu mam inne rzeczy do roboty w ogrodzie
|