O boszsz...te prezydenty całe..łeb jak po Sylwestrze,szumi mi jeszcze w uszach entuzjazm odchodzącego,i świeci aureola nowego.. I gdyby ta śp.wiedziała,że wstrzyma oddech całej Polski,to z przejsciem do lepszego świata poczekałaby do poniedziałku... A kraj nadal dzielony...a gdyby tak kolejny absurd wrzucić do tego kotła..niech obaj rządzą..albo nie! Jeden w parzyste,drugi nieparzyste a w niedzielę i święta...no! A poza tym myślałam,że od dziś będzie spokój ..he he...kuuupa śmiechu!
Aaaaaaaaaaaaa!!
A'propos śmiechu...historyja z życia wzięta,leciwej ogrodniczki co mężowi przyjemnosć sprawić chciała..
Zblizała się rocznica...cudowna i każdemu takiej życzę...rocznica trzexwości mojego Szkodnika,a co za tym idzie mojej rodziny..
Jedna żona jednemu mężowi z tej okazyji chciała zrobić...tort! Mąż stęskniony za przyjemnosciami w ogóle,po zimowej ekspolozji ciast wszelakich z jabłkiem w roli głównej,z pewną nieśmiałością oczekiwał cudnego ,wyczekiwanego finału..
Poszłam do kur,wycisnęłam całe 8 jaj i zaczęłam kręcić biszkopt..Biszkopt,prscizna..wymerdać mikserwem wylać i upiec..
Taaa...jakos tak przed południem to było,to nerwy o tą głupią politykę,tu brat wyprowadził,tu siostra skacząca pod karniszami i nie mogąca ze mna gadać..
Wymerdałam,odpaliłam piec,wstawiłam i zajęłam się szykowaniem do pracy..coś już zaczęło pachnieć ,więc uchyliłam..a tam już kolorek dosć intensywny..jeszcze 5 min,myślę i finito.. Wyłączyłam,wyjęłam i śladem siostry,co całe życie tak z biszkoptami postepuję,gwizdęłam formą o podłogę tak z pół metra wysokości...ma to na celu takie wstrząśnienim owego ciasta,żeby już taki biszkopcik nie miał pomysłu opadać..
A z mojego dymek poszedł jak z komina Etny,czy jakiego Weuzuwiusza..po czym opadł.Pojechałam do pracy,będąc mimo wszystko dobrej myśli..
Wieczorkiem kroję dziada..a on w ŚRODKU SUROWY! No,taki numer mi wyciąć!! O ile brzegi cudne,mięciutkie,to sam środek surowy.. Moimi inwektywami,co nagle z otworu paszczowego mi eksplodowały,zainteresował się rzeczony małżonek...Nie miałam czym się chwalić,szybko psu plocek wyrzucić..nagle nieśmiało zaoponował..
Nie wyrzucaj...zjem po kawałku z kozim mlekiem..
I tak czar intymnego wieczorku ze słodkim afrodyzjakiem prysł,jak euforia byłego Prezydenta..
A teraz ogrodowo..
Kolejne hebździe ocalone z darni..
Zylistek monte rose zaczyna się puszczać..
Będzie nalewka..
A teraz idę walczyć z przeciwnosciami losu,czyli plantować kawałek pod ogórki..
edit...
Alba..krzewuszka
Złotlin zaczął razem z forsycją..tamta zapomniała już,że kwitła a on nieustajaco..
No i on...nieustająco..
No! Część ogórków wsiana,i cyklaneria na próbę..
Aaaa! A jeszcze kolejne marzenie spełniłam,wykreślając jedną poz.z mojego zeszytu..lilak meyera palibin..wiem,że to zaden rarytas,bo spokojnie można sobie kupić w necie..ale ja tradiłam na niego w następnej wsi u ogrodnika,co doniczkowe sprzedaje..więc 12 zeta zdrowy okaz 3l donica..a poza tym zawsze mi żal,że te opłaty netowe takie drogie..można za ta kwotę jakiegoś hebździa nowego kupić..
A przez te wybory i oczekiwania to przeleciałam net i znów mam kolejne marzenia..na nowe krzewuszki i lilaki...o rh nie wspomnę.. |