NIEKOŃCZĄCE SIĘ PRÓBY... aby powstał ogród
Teraz to ci podwójnie Elu współczuję i rozumiem cię doskonale. Bo jak czytam to widzę przed oczami co robiła moja mama a co ojciec.Mama była wszystkim całodobowym robotem szła do pracy a oprócz tego w cały dom na głowie.Tata to totalny leń i histeryk.Ja wychodząc za mąż obiecywałam sobie że będę inna.Kosztowało to wiele pracy.Pierwsze co to odcięłam mojemu mężowi pępowinę od jego mamy.Skończyło się to kłótnią z teściową.Nie spotykamy się mówimy sobie tylko na ulicy dzień dobry.Przeprowadziłam też ostrą rozmowę z moją mamą bo tez w stosunku do mojego ema nie była w porządku.Mąż jest teraz kochanym zięciem.Docieraliśmy się z mężem 20 lat teraz w lipcu będzie 34 rocznica od 14 lat jesteśmy można powiedzieć zgodny małżeństwem.Ja myślę że te problemy z naszymi mężami to czasem są wynoszone z domu rodzinnego.Zwłaszcza jak mamusie się zaczynają wtrącać typu mój kochany synuś taki biedny bo go ta małpa zmusza do pracy ,i odwrotnie moja biedna córusia ten byk tak ją goni do pracy.No i same także tyrały w domu uważając że nikt lepiej nie zrobi niż one same i uważają że my powinnyśmy robić tak samo.Moja mama przepłaciła to zdrowiem.A ja stwierdziłam że nie muszę być perfekcyjną panią domu , dom to nie muzeum a jak mąż chce pomóc to niech pomaga choćby miało to skończyć się stłuczeniem najładniejszego kielicha.A co tam ważne że chciał pomóc.Elu z mamą rozmawiałam za nic się nie chce zgodzić na szpital twierdzi że wszystkie jej koleżanki które poszły do szpitala nie wróciły żywe.Zapisałam ją do nowego kardiologa zobaczymy co nowy powie.Tobie życzę dużo ale to dużo zdrówka i masę cierpliwości.I pięknej słonecznej pogody żebyś mogła nacieszyć się swoimi przeuroczym roślinkami.A jest się czym cieszyć bo są zachwycające.


  PRZEJDŹ NA FORUM