NIEKOŃCZĄCE SIĘ PRÓBY... aby powstał ogród
No i słusznie prawicie!aniołek Ale i dla Eli jest ratunek, nigdy nie jest za późno na zmianę podejścia, tylko najpierw należy przekonać do tego same siebie. Bo prawda jest taka, że narzekamy, ale i tak robimy same, a trzeba zacisnąć zęby, i choćby kosz z praniem miał eksplodować, goście spać na podłodze, a dzieci jeść listwy przypodłogowe z powodu braku posiłków, to przetrzymać. Ja siedem lat byłam robotem wieloczynnościowym, co to i zarobił i mieszkanie pomalował i dzieci urodził i wychował i jeszcze dbał o dobry humor męża i to było o 7 lat za dużo. Urodę i kręgosłup szlag trafił a żadne moje heroiczne wysiłki nie wychowały tak małżonka jak oznajmienie któregoś dnia, że dłużej nie dam rady, że nie mam pracy i nie wiem co zrobimy. Małżonek ogarnął się w miesiąc, oczywiście nadal wymaga nadzoru wychowawczego, ale przynajmniej rolę żywiciela rodziny podjął i więcej mu jej porzucić nie pozwolę, choćbym sama zarabiała krocie. Podobnie z pracami domowymi, jak jest pusta lodówka, to mówię, że trzeba było zrobić zakupy, a na argument, że on pracuje, odpowiadam, że ja też. To co robię, robię dla siebie i dzieci, ale nie robię więcej niż mogę i mi się chce - jeśli chcę mieć oszlifowane drzwi to je sobie szlifuję, bo mnie to bawi, jeśli chcę mieć łazienkę...to na razie jej sobie sama nie zrobię, ale jeśli w ciągu roku małżonek nic nie wymyśli, to zostanie sponsorem dla ekipy roboczej, czy tego chce czy nie taki dziwny

Elu, apropos wyrywania się na wolność, bedziesz u Basi w piątek?


  PRZEJDŹ NA FORUM