Wiejskie zarośla, czyli przypadki szalonej Beatki
Zaczęło się nie wiadomo skąd,i od kogo..
O ile w sobotę na stołach weselnych-czyt.pod warzywnik-szalałam,tak niedziela juz taka boska nie była,bo wszystko ABSOLUTNIE wszystko mnie bolało,a winne boleć tylko połączenie pleców z nogami..

Juz przed Sumą coś mnie rypało w żołądku i mi niedobrze było,nie wspomnę że mnie wzdęło jak balon..a w świątyni na moje nieszczęście dosiadł się,jakiś poweselny gosć,bo tak śmierdział wódą..okropnie! Juz zupełnie nie miałam czym oddychać,i ledwo wytrzymałam tą myszę..

Po południu armagedon..ledwo obiad naszykowałam...a śmierdziało mi wszystko..

Ponieważ miałam mieć nocną zmianę,i widząc co się ze mną dzieje,zadzwoniłam do kiera,że się nie nadaję do pracy,niech kombinuje zastępstwo..co wcale nie jest łatwe,skoro połowę obsady zlikwidował..

Z jego polecenia zadzwoniłam do jednej takiej...i tu się zaczyna część komiczno-artystyczno-dramatyczna..
Jedna taka,Ćwiarteczką zwana,bo zawsze do obiadu ..a i przed,tudzież w czasie.i po...taką pojemność alkoholu w siebie wlewa..ja tylko oponowałam,że WIESZ ona w niedzielę lubi TEGES..na co kieru do mnie..to dzwoń do niej szybko,żeby DZIŚ NIE TEGES..

Zadzwoniłam między napadami gastrycznymi,półprzytomna przedstawiam koleżance,co miała mnie na nocy zastąpić,sprawę..w jednej sekundzie piorun w nią strzelił,wytracając przy tym kieliszek z wódką,który juz do ust miała wlać,ale ochoczo przytaknęła,że tak przyjedzie.
Co prawda,z kierownika kierownik jak z koziej d..y trąba,po winien sam zastepstwo organizować,skoro pracownik zgłasza problem,a on funkcyjne bierze..ale mój bezpośredni przełożony złych wiadomośći sam nigdy nie przekazuje,tylko wysługuje się ludźmi..
W tym wypadku tym przekaźnikiem złego Ćwiarteczce byłam ja,sponiewierana przez jelitówkę..

Wieczorem,gdy juz duch ze mnie wychodził,bo i zimno i gorączki dostałam,targana wątpiami ,zadzwoniła druga dziewczyna z obsady,informujac mnie,że jednak Ćwiarteczka nie przyjedzie,bo z zalu i rozpaczy się opiła,i generalnie ma gdzieś polecenia kierownika i prośby chorej koleżanki..niech Berta przyjeżdza..to o mnie...Berta! phi..

No,ale zwłoki nie przyjechały..no bo jak??

Telefonu z pracy nie miałam..jutro idę..a ja jeszcze mam różne brykajace w żołądku..chyba napiję się wódki z pieprzem albo cocacoli...skoro mszyce likwiduje,to może na mój żołądek sposób znajdzie..

I takie moje przemyślenia..jakie to dziwnie czasy nastały,że czołwiek człowiekowi wilkiem..jestem przekonana,że owa Ćwiarteczka specjalnie się opiła..bo wtedy podczas mojej rozmowy jeszcze była trzeźwa..w miarę..

Ech...

Zimno okropne..nic mi sie nie chce..nie mam sił zresztą..smutny


  PRZEJDŹ NA FORUM