Na dworze pada, do południa było sucho, wg prognoz za chwile przestanie padać i będzie sucho do południa w sobotę. To wazne informacje, bo roboty huk, a te przelotne opady wszystko utrudniają. O, własnie wyszło słońce, może gdzieś jest tęcza, ale nie chce mi sie iść i wypatrywać. Dziś juz nie pokoszę, trzeba to odlożyć na jutro, gdy zielsko będzie suche. No, trudno, więc teraz "kolonia karna", czyli zajmowanie sie domem, trzeba posprzątać, nastawić pralkę, zmywarkę itp. To nie są moje ulubione zajecia, ale wykonuje je oczywiście, bo mus, jednak teraz, gdy mam tyle pracy w ogrodzie, dom stoi odłogiem, kiedy wracam po harówce w ogrodzie, nie mam siły nawet nastawić prania, karmię psy, sama coś jem i łykam leki, biorę prysznic i zwalam sie na łóżko zasypiając juz w momencie wyłączenia lampki. Czuje sie lepiej, ale jednak ta praca to wciąż jest dla mnie wielki wysiłek. W długi majowy weekend pracowalismy razem z Małżem ostro. W poniedziałek i wtorek nadal ostro zasuwałam sama. We wtorek wieczorem mój organizm powiedział: "stop, teraz przerwa" Kiedy już nakarmiłam psiaki i rozpaliłam w piecu, żeby nagrzac wodę na kąpiel, usiadłam w końcu z herbatą roibos na sofce przed telewizorem (jak juz kiedyś pisałam, kuchnia jest kuchnio-jadalnio-pokojem telewizyjnym) i moje mięśnie przemówiły do mnie tymi słowami: "nie zrobimy ani kroku więcej poza tymi do wanny i z wanny do łóżka i jutro to samo, od decyzji nie przysługuje odwołanie". W środę odpoczywałam, no, dobra, popołudniu wyrwałam troche chwastów, ale to sie nie liczy, bo nie bylo planowane, tylko spontaniczne, podczas przechadzania sie po ogrodzie w ramach rekonwalescencji ogrodnika No i zrobiłam zdjęcia.
Moja hacjenda widziana z górki od południowej strony. Normalnie wygąda jakby to był jakiś ładny dom z ładnym ogrodem
To pośrodku, to jest kępa wspominanych wcześniej czarnych bzów, które podcięłam od dołu, bo było dużo suchych gałęzi. Wokół była połać dzikich jeżyn, niektóre wspinały sie na te bzy, więc suche i zielone kolczaste badyle trzeba było wydłubywać z wysokości 2 metrów. Teraz jestem bardzo zadowona z uporządkowanego miejsca na nowy kompostownik.
Z drugiej strony. Na dole kosiłam w sobotę, juz odrasta oczywiście ale nic to, znowu skoszę, o żadnym przekopywaniu dla oczyszczenia nie ma mowy, nie mam na to siły ani czasu. To byloby logiczne, żeby gruntownie wypielić/przekopac miejsce pod bzami, ale to niewykonalne przy takim froncie robót Koszę i lecę dalej, bo gdzieindziej juz też zarasta
Inny fragment dokonań, wykoszony pas od wschodu, niżej sad, tez w całości wykoszony, a poniżej sadu tez oczyszczona i wykoszona część ogrodu, która ma byc "cienistym wąwozem". Nazwa stąd, że jest to miejsce nachylone na połnoc, ma tam biec kręta dróżka zawracająca wokół klonu, a w cieniu drzew będą rosły m.in. rododendrony.
Podwaliny pod ""cienisty wąwóz" juz są, bo posadzone lata temu iglaki, graby, klon i czereśnie ptasie wyrosły juz na spore drzewa i dają dużo cienia.
Po tej samej stronie jest oczko wodne, obecnie w stanie szczątkowym. Niedawno pisałam, że katastrofy pt.: "borelka ogrodnika" nie przeżyły tu żadne rosliny nadwodne, ale muszę sprostować. Sa jakieś resztki kaczeńców i ozdobna trawa (turzyca?) wodna. Tę trawę Pat wzieła za irysy, a ja za turzyce samosiejki, ale teraz, gdy zakwitła, widzę, że to potomstwo trawki, którą tu posadziłam x lat temu zakładając to oczko.
Patrzcie, jakie interesujące kwiatostany tej trawki (?)
Jakieś życie wodne sie tu toczy
W sadzie praca wre, bedą jagody
Po spacerze i obchodzie działki wrócilismy na podwórko.
Kwitną małe jeszcze Cunninghams Withe
...Percy juz prawie kwitnie...
Ogrodzenie po to, żeby Lars nie sikał na liście rh. Taka prowizorka w stylu rustykalno-prymitywistycznym, ale skuteczna, jeszcze nie mam pomysłu, co zrobić potem. Niektóre rh podrosną i nawet, gdy podniesie nogę na nie, nic im nie bedzie, ale inne należa do niskich i zawsze będa miały liście nisko, a psi mocz wyjątkowo nie służy liściom rh...
...niezapominajki...
...oraz spektakularnie gajowiec majowiec
Pod spodem jest barwinek, ale ledwie go widać i tylko miejscami.
To było takie paskudne miejsce przy podjeździe. Pod jesionem, sucho i rosły tu rzadko chwasty znoszące cień i suszę. W pocie czoła, na kolanach wyczyściłam i posadziłam na połowie gajowca, a na drugiej połowie barwinek. Oba sie rozrosły i zakryły ziemię, ale gajowiec, jak widać, jest bardziej ekspansywny od barwinka, w każdym razie w tym upiornie suchym miejscu lepiej sobie radzi. No i proszę, jak ładnie zakwitł!
Znacie odmianę "pierwiosnek zakamuflowany"? To jest ten
|