Rozmowy przy kawie (11)
Anita - przechodziłam to ponad 20 lat temu, takie kompletne przesterowanie mieszkania i dostosowanie go do potrzeb alergików. Córka miała wtedy 8 lat a syn 2. Dywany, zasłony, wszelkie zbędne szmaty - won! Wszystko musiało być zmywane na mokro, a żeby móc odkurzać, kupiliśmy odkurzacz rainbow na raty (którą to kwotę zresztą, jak pamiętam, odliczyliśmy wtedy od podatku).

Syn w wieku żłobkowo-przedszkolnym miał astmę z obturacjami oskrzeli, które poznawaliśmy po tym, że był grzeczny i bawił się cichutko w kąciku!!!
Nauczył się sam dozować sobie lek ze sterydem w takim "krążku" - psik-psik. Na szczęście z tego wyrósł.

Córka była odczulana przez 5 lat preparatem sporządzanym na zamówienie imienne w Niemczech i sprowadzanym za pośrednictwem apteki - takie to były czasy. Do sanatorium w Rabce wieźliśmy jej to w termosie z lodem.


Minimalizacja ryzyka kurzowego w mieszkaniu skutkowała natomiast u obojga tym, że z wszystkich obcych domów wracali spuchnięci (oczy, nos) - z wizyty u babci i z urodzin u kolegi.

A teraz? Alergia pozostała, choć nie tak dokuczliwa i już nie ja się tym zajmuję.



  PRZEJDŹ NA FORUM