Fragment planety Ziemia |
Ależ wczoraj była orka na ugorze! Najpierw sprzątaliśmy wycięte gałęzie i resztki suszu za stodołą, potem kosiliśmy. Resztek za stodołą bylo naprawę dużo, kilka wielkich ogrodowych worków 200l, wywozilismy je traktorkiem z przyczepką. Kupa suszu, suche gałązki jeżynowe z suchymi kolcami Trzeba to było usunąć, choćby ze względu na psy, my chodzimy w butach, ale psiaki wszędzie chodzą z nami, więc takie kolce są niebezpieczne dla nich. Pod tym suszem kilometry korzeni pokrzyw, wyrwałam, co sie dało. Potem koszenie. Małż śmigał traktorkiem, ja walczyłam ręczną (z napędem oczywiście ) To kiepski podział, bo koszenie traktorkiem jest lżejszą pracą ale też ...prostszą czyli odpowiednią dla mojego Małża Bo, jak pisałam, to jest inteligentny facet, ale nie w ogrodnictwie W ogrodnictwie trzeba mu dawać zadania proste i konkretne, wtedy jest szansa, że podoła pewności nie ma, ale jest szansa Tam, gdzie ja kosiłam małą kosiarą, nie chodziło o samo skoszenie, najpierw trzeba było wygrabić suche badyle i ogólnie zbadać teren, wybrać ewentualne kamienie i kamyki oraz (co bardzo istotne!) oczyścić trzy róże krzaczaste, no i następnie, po oczyszczeniu i obkoszeniu, przyciąc je. Wiadomo, że to nie jest praca dla mojego analfabety ogrodniczego Wygrabiłam, oczyściłam i przygotowałam do skoszenia, a następnie skosiłam parę arów nierówności. Wieczorem padłam, od ściskania tych grabi ręce mnie bolały tak, że ciężko mi było utrzymać widelec. No, ale jestem zadowolona |