Wracając do świąt... W dzieciństwie i nastoletniości bardzo mnie nudziły i irytowały świąteczne obyczaje, a zwłaszcza sposób spedzania samych świąt, Małża też, więc teraz, gdy jesteśmy dorośli, wolni i niczego nie musimy, to za nic nam sie nie chce kultuwować tych tradycji. Oboje nie jesteśmy "istotami rodzinnymi", odwiedzanie ciotek i wujów, których widuje sie właśnie tylko w święta i nie ma sie o czym z nimi rozmawiać - nie wchodzi w grę. Uważam,że życie jest za krótkie, aby robić rzeczy, których sie nie chce, a których można nie robić. (No, bo są takie, których wolałabym nie robić, bo zajmują cenny czas, ale i tak muszę, np. muszę spać )
A w ogrodzie... W ogrodzie dużo ciężkiej roboty zresztą jak zwykle o tej porze roku u mnie ...bo ja jestem wciąż na etapie zakładania ogrodu, więc wiadomo, że jest dużo prac tzw. podstawowych. Ten weekend upłynął pod hasłem: likwidujemy busz jeżynowo-malinowy za stodołą oraz powiększamy teren koszony. Miało byc jeszcze wycinanie dzikich bzów, róż i siewek klonów, jesionów i olchy w paru miejscach, ale poległa sprężynka od rozrusznika w pile spalinowej. To sie zrobi dopiero, gdy przyjdzie przesyłka ze spężyną. Buszu jeżynowo-malinowego za stodołą jest parę arów, zlikwidowaliśmy ok. dwie trzecie, jedna trzecia jeszcze została. Ja wiem, że niektórzy mają cały ogród mniejszy niz ja zarośla za stodołą, więc tym bardziej mogę sie napawać wykonaną robotą, bo to tak jakby ktoś w jeden weekend oczyścił całą działkę z dzikich jeżyn i malin No, jestem bardzo zadowolona, ale oczywiście cały czas myśle o tym, co jeszcze tam zostało do zrobienia. Niby mozna sie nie spieszyć, ale w praktyce jednak trzeba, bo zrobiło się ciepło i teraz wszystko błyskawicznie zarośnie chwastem, trawskiem i pokryje sie liściem, a wtedy taka robota staje sie dwa razy cięższa. Czyli teraz chodzi o to,żeby zrobić szybko jak najwięcej. Podobnie z koszeniem. Chodzi o to, żeby teraz skosić jak najwięcej suszu w miejscach, gdzie dotąd nie było koszone, bo gdy ten susz przerośnie zielonym, to juz bardzo ciężko go skosić. A gdy susz jest zlikwidowany i zielone rośnie "na świeżo", od ziemi, to kosi sie łatwo. W ten sposób sukcesywnie, co roku bedziemy powiększać obszar koszonego terenu, aż dojdziemy do koszenia całości. W jednym roku nie jesteśmy w stanie opanować całego ugoru. Dużo już się udało zrobić, myślę, że za dwa-trzy lata całość będzie opanowana. Problemem nie jest samo koszenie, ale właśnie likwidowanie zarośli dzikich jeżyn i malin, to ciężka i czasochłonna robota, nie mówiąc o pokłutych rękach
Zdjęcia mam z piątku i soboty. Dziś zrobię parę nowych, a teraz te "zaległe"
Kwitną fiołeczki, gdy słońce przygrzewa, ich zapach rozchodzi się i rozaniela mą duszę
To jest drugi nowy nabytek narzędziowy tej wiosny. Wcześniej kupiłam sobie sekatorjednoręczny, teraz dwuręczny. Jestem bardzo zadowolona,zwłaszcza,że kupiłam po okazyjnej cenie, wylicytowałam na allegro za 48 zł (!), normalnie kosztuje dobrze ponad 100zł, nawet do 130. Sprawdza się świetnie, jest mocny, ale bardzo lekki i krótki jak na nożyce do gałęzi
Dereń jadalny
Rozwiane uszy, rozwiany włos...
A to labradorka sąsiadki na wspólnym spacerze
|