Beatko, ja mam wszędzie perz - każda grządka to jest teren wydarty perzowi i pokrzywom, które potem na niego wracają - jedyne co można było zrobić, to przez rok-dwa cały ogród zlewać roundupem, orać i znowu zlewać. Poprzednicy nie mieli ogrodu: zaraz za domem mieli śmietnik, tzn stawali w drzwiach stajni i ciepali poza dom wszystko, co w domu było niepotrzebne. Gabaryty, typu stare auto czy ciągnik wlekli ciut dalej i też ciepali. Teren poza śmietnikiem to był mały sad i łąka podmokła, po której dodatkowo jeździli cieżkim sprzętem, bo przez ogród jeździli na pole. Jako wisienka na torcie jest rzeka za płotem i jej nabrzeże porośnięte roślinnością.
ale powolutku przerobię ściernisko na San Francisco |