Wiejski eksperyment Pat - czwarta wiosna na wsi |
Jako się rzekło, tako się pisze...jak "Matysiaków" lub "Komedię Ludzką" odcinek fafnasty albo już i fafdziesiąty boju człowieka z nieokiełznaną naturą, architekturą i rzeczywistością Pisze się czasem radośnie, czasem w bólach, ale póki życia, póty grafomanii, zapraszam zatem na kolejny rok moich potyczek z życiem i całą resztą Dziś po raz czwarty miałam okazję witać wiosnę na wsi...co roku jest taka sama ekscytacja i wypatrywanie pierwszych kolorów, a tych kolorów z każdym rokiem przybywa, nawet jeśli natura zastana walczy o lepsze z moimi próbami jej okiełznania - co zresztą niezmiennie widać na moich zdjęciach, ale za mniszki, liście, trawę i potwora z bagien widoczne na moich zdjęciach już nie przepraszam - myślę, że przywykliście i poczulibyście się nie jak w domu, gdybyście zobaczyli u mnie wylizane rabaty No to jedziemy z tą wiosną: Powyższe widoki oraz obecność R w domu dały mi kopa do działania i błyskiem przycięłam jaśminowce, krzewuszki, pęcherznice, hortensje bukietowe i co mi tam pod nożyce wpadło oraz zaczęłam wygrabiać pojesienny sajgon z żywopłotu. Jak słusznie przypuszczałam, trawa nie przerwała wegetacji ani na moment (iryski wygrzebałam spod niej, bo wlazła na rabaty ), ale nic to, będzie kolejny sezon z góry przegranej walki z nieokiełznaną przyrodą i kolejne małe sukcesy i duże porażki Niesiona dalej entuzjazmem złożyłam też w końcu zamówienie na róże u Ewy i w marcu przyjadą do mnie: Gipsy Boy, Souvenir du doctor Jamain i Francois Jouranville - ta ostatnia na płot od frontu, tak żebym ją z okna widziała |