Rozmowy przy kawie (9)
Oooo, nie...
No, dobra, od początku.
Niedawno napisałam, że naukowcy alarmują, że ludzi przybywa w zbyt dużym tempie i jesli nadal tak będzie, to cała Ziemia zostanie zniszczona, zginie na niej życie i sami ludzie też zginą, bo ludzie nie moga żyć bez natury. Z tego wniosek, że ludzie powinni zmniejszyc swój popęd do posiadania dzieci, bo a) najpierw zniknie przyroda, b) zaraz potem zginą te własnie dzieci.
Pat na to odpowiedziała, że jak ktos chce miec dzieci, to nie obchodzą go ginące wieloryby.
Ja na to, że to nie fair wobec wielorybów, ale także (i przynajmniej to powinno obchodzic ludzi) wobec tych dzieci, które sprowadzaja na świat, bo to nastepne pokolenia ucierpią od nadmiaru bliźnich. Dodałam też, że uważam, iż ślepe dążenie do posiadania dzieci, by zaspokoić swój instynkt w sytuacji, gdy jest bardzo wysoce prawdopodobne, że te dzieci będą musiały żyć w złych warunkach jest egoizmem.
Mniemam, że takie moje poglądy wkurzają Pat, bo dziś (wczoraj właściwie) napisała to:

A moja przyjaciółka dziś rano urodziła wyczekaną Zosię, przyczyniając się do wyginięcia rzadkich gatunków i wykończenia zasobów wodnych na Ziemi Ale są tak obłędnie szczęśliwi, że warto było wieloryba czy orkę poświęcić

Bylo dla mnie dość jasne, że to szpila do mnie, ale gdyby nie to poświęcanie wieloryba, to bym sie nie odzywała, tylko pogratulowała dziecięcia i ewentualnie cos tam syknęła w odpowiedzi na prowokację, bo sobie pomyslałam, że to takie przekomarzanki miedzy ludźmi, którzy lubia dyskutować, ostre, mocne, ale akceptowane przez strony, bo na tym polega taka gra i nikt tego nie traktuje do konca poważnie. Pozornie "idzie sie na noże", a po chwili idzie razem na piwo i gawędzi o różach... Tak mi sie przynajmniej wydawało. Myliłam się, bo "uderz w stół, a nożyce sie odezwą" - okazuje się, że nie wolno w zaden sposób podważać sensu rodzenia dzieci, bo wszystkie panie czują sie osobiście dotkniete.

Na wszystkich bogów Olimpu! przecież mi nie o to chodzi, żeby kogos obrażać, tylko wołam na pustyni, że widzę problem i mam wrażenie, że nikt inny go nie chce zobaczyć. Zasadniczo już pisałam, że problem nadmiernego przyrostu nie dotyczy Europy, więc jasne jest, że moje uwagi nie są dosłowne, są czymś w rodzaju literackiego salta mortale, aktem intelektualnej desperacji. Tak samo jak pozornie "obrażam sie" na teksty Pat o poświęcaniu wielorybów (bój sie boga, Pat!), tak samo pozornie "obrażam" innych tym, że plodzicielom dzieci nalezy wybaczyć, bo nie wiedzą, co czynią... No, kurczę, akurat u nas wcale nie ma za duzo dzieci, za dużo jest poza Europą. I też nie o to mi chodzi, że trzeba wydusić świeżo narodzonych azjatów pan zielony

Owszem, jestem radykałem w tych poglądach. Uważam, że jedynym ratunkiem dla świata jest wstrząs, który sprawi, że ludzie sie obudzą. Uważam, że zwierzęta, rosliny maja takie same prawa jak ludzie. Uważam, że wszyscy powinni zacząc myśleć globalnie, o całej naszej planecie, bo inaczej zginiemy.
Mówi się, że radykałów mozna albo kochać albo nienawidzieć. Tu cos Wam podpowiem. Nienawidzieć należy tych, którzy posuwają sie do aktów terroryzmu na przykład. Tych, którzy głoszą swoje poglądy pokojowo (może dobitnie, ale jednak pokojowo) należy kochać, choćby dlatego, że biorą na siebie ciężar obwieszczania niewygodnych prawd. I tu wniosek - mnie należy kochać.
Prawda?


  PRZEJDŹ NA FORUM