Rozmowy przy kawie (9) |
Jo, masz absolutna rację! Chorobliwy konsumpcjonizm jest szaleństwem bogatej części ludzkości... Wszystko musi byc nowe, nowoczesne i oczywiście modne, najmodniejsze... Oczywisty kretynizm, wynikający z tego, że jedynym modelem sukcesu życiowego/zawodowego jest zdobycie jak największej ilości pieniędzy, więc wszyscy robia wszystko, by produkowac i sprzedawac jak najwięcej, a konsumenci sie na to "łapią", bo reklama i propaganda działa. I tu nikt nie jest bez winy, ale też nie ma sposobu, żeby tego całkowicie uniknąć. No np. jesli psuje się monitor LCD to nie mozna go naprawić, ich sie nie naprawia, nawet nie ma mozliwości otwarcia, trzeba wywalić i kupić nowy. Jestem własnie w takiej sytuacji, monitor, całkiem nowy, fajny, duży, zaczyna szwankować... I co? No i nie będzie rady, trzeba będzie kupić nowy, no chyba, że zrezygnuje z używania komputera. Nawet, gdy czlowiek chce ograniczyć kupowanie nowości, to jest mu trudno, bo cały system, w ktorym żyje mu nie pozwala. Niedawno znów na BBC widziałam wypowiedź ekologa o tym, że producenci całkiem świadomie z góry zakładają krótką żywotność swoich produktów, celowo robią je tak, żeby wytrzymały jakis określony czas i zepsuły się, no oczywiście po to, żeby klient przyszedł szybko po nastepny produkt, bo dochody przeciez muszą rosnąć, machina biznesowa musi sie kręcić... Firm, które daja na swoje produkty długą gwarancję jest bardzo, bardzo mało. Ech, można gadać i gadać o tym... Ja lubię ogladac kanały dokumentalne i często trafiam na różne alternatywne informacje o ekonomii np. Niedawno był na dsc cały cykl o ruchu alternatywnej ekonomii, chodzi własnie o to, żeby zmienić podejście ludzi, przedsiebiorców i całych społeczeństw do przedmiotów i pieniędzy. Bardzo interesujące rzeczy mówili propagatorzy tego nurtu, naprawdę wręcz odkrywcze, na niektóre sprawy maja takie spojrzenie, jakie nigdy mi do glowy nie przyszło, choć uważam sie za nonkonformistkę A wracając do dnia dzisiejszego. Małż mój niszczy przyrodę rodzimą, czyli pojechał na narty Mało tego (a propos konsumpcjonizmu) namawia mnie na wyjazd na zakupy do Wrocka, bo upatrzył sobie jakieś wyprzedaże Co prawda nie chodzi o zachcianki pod wpływem reklamy, a o rzeczy potrzebne, ale ja tam na zakupy chodzić/jeździć nie lubię, mam tak od zawsze, ja lubie do lasu, a nie do centrum handlowego (Pewien mój znajomy miał odwagę żartować, że to właśnie dlatego zachorowałam na boreliozę Gdybym, jak normalni współcześni ludzie, wolny czas spędzała w sklepach, a nie w lesie, to nie miałabym takiej choroby ) No, właśnie Ech, nie wiem, czy dać sie namówic na ten Wrocław... Lubię Wrocław, ale zakupy..? |