Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :)
Reginko została jeszcze jedna część, zaraz zapodam wesoły
Misiu fajnie, daj znać, bo W. mnie nagabuje wesoły
Janeczko nawet się nie posądzałam o taką wytrwałość wesoły Ale wynikało to pewnie w dużej mierze z tego, że wierzę w receptury i po lekarsku odnoszę się do ich składu: nic ponad to, co podane, dodawać nie wolno bardzo szczęśliwy
Takich komód z marmurowymi blatami kupiliśmy trzy na allegro kilka lat temu. Dwie stoją w łazience, jedna pełni funkcję bardziej dekoracyjną i przechowalniczą (jest szalenie pojemna,)a na drugiej zainstalowaliśmy umywalkę. Trzecia stoi właśnie w kuchni i jest bardzo praktyczna: poza łatwo zmywalnym blatem jest także półeczka nad nim, gdzie można postawić przyprawy, pojemniki z mąką, solą etc.

Oto te łazienkowe:







Asiu łaskawaś waćpanno wesoły Nie, gotowanie to nie dla mnie. Zbyt dużo nerwów mnie kosztuje wesoły A poza tym jak oboje zaczniemy produkować żarcie, to chyba knajpę w stodole trzeba będzie otworzyć. Ale nie zarzekam się, że kiedyś znów nie spróbuję bardzo szczęśliwy

A teraz zakończenie tej odsłony sagi Ludzi Wschodu czyli cz.VIII. We wtorkowy wieczór RL zapowiedziało temperatury krańcowo różne od tych, które panowały do tej pory: minus 16C wydało nam się syberyjskim mrozem, choć w zasadzie o tej porze w tym regionie to nic nadzwyczajnego. W piecach było napalone, dom zresztą bardzo rozgrzał się już przez te dni, a palenie w chlebowym podniosło temperaturę wewnętrzną do tego stopnia, że Kredka wieczorem wyniosła się z domu i na noc za nic wrócić nie chciała. Trochę się martwiłam, bo w mieście ma swoją budę, a tu tylko podszytą wiatrem drewutnię, ale uznałam, że wie co robi.

Rankiem na zewnętrznych szybach mieliśmy takie:





Czyli jednak mróz ścisnął. Słonce jednak pięknie świeciło, więc po śniadaniu postanowiliśmy jeszcze przed wyjazdem nabrać w płuca świeżego powietrza i iść na spacer. Póki co zdokumentowałam atak zimy w najbliższej okolicy.











Na zdjęciu poniżej widać jedną ze stert zasieków po wczorajszej i przedwczorajszej działalności ogrodniczo-sadowniczej.













Pięknie było, największy malkontent i przeciwnik ujemnych temperatur musi przyznać bardzo szczęśliwy Kredka pojawiła się znienacka koło mnie, penetracja terenu ujawniła, że zaadaptowała sobie przestrzeń pod spichrzem na Pałac Zimowy. Mróz w niczym jej nie przeszkadzał, a nawet powiedziałabym, że była szczęśliwa, jak rzadko. Biegała sobie wesoło i cieszyła się polarnymi warunkami.
Jeszcze trochę zimy z bliska:















Uprzedzam, że to nie koniec zdjęć zimowych, albowiem zgodnie z postanowieniem poszliśmy na spacer do lasu. Idąc na wprost od naszego domu, mijamy ten biały domek, który widzicie na zdjęciach robionych z frontowego ogródka. Przechodzimy przez zagajnik i wychodzimy na drogę



Śniegu, jak widać, ilości niezbyt imponujące. Dobrze, że te róże przykryliśmy z grubsza.



Wyszliśmy na chwilę z lasu myśląc, że na polach dostrzeżemy jakieś zwierzaki, ale figa z makiem.



Weszliśmy zatem do lasu, od pól nieco wiało nam, za przeproszeniem,w mordy.



Droga i tak wyprowadziła nas na pola







Wkurza mnie okropnie ta ruda kropa na niektórych zdjęciach. Przy robieniu zdjęć nie widać jej, dopiero ujawnia się na kompie. Co to, u licha, jest? Obiektyw czysty, bo go wycieram namiętnie stosowną ściereczka kupioną w komplecie z obiektywem.
Tyle dygresji. Wracamy do lasu:





Kredka nerwowo węszyła po ścieżkach zwierzęcych, łapała górny wiatr starając się pokazać nam, że w krzakach są różne ciekawe stwory do zaprzyjaźniania się bardzo szczęśliwy W. opowiedział mi historię, kiedy to pracował ze starym gajowym, żyjącym w przekonaniu, że jest wielkim tropicielem zwierzyny. Zapraszał nieświadomych na tropienie dzików, zapewniając, że znajdzie ich dowolne ilości. Kluczył po lesie wlokąc nieszczęśnika za sobą, w końcu stawał i mówił: "Panie, łune tam som!" W nieszczęśnika wstępowała nadzieja, przedzierali się przez krzaki, aby podejść zwierzaka, w końcu gajowy mówił: "Nie, nie ma". I znów szli przez las, aż do momentu, kiedy historia się powtarzała i gajowy z chytrym wyrazem twarzy mówił: "Panie, łune tam som". Po kilku takich akcjach, wracali z niczym, a gajowy zasłynął ze swej metody tropienia wesoły

Wracamy do lasu





Wyszliśmy z lasu na drogę przez pola kierując się ku domowi. Chcieliśmy wyjechać ok. 15.00, coby do pana od okien zajechać przed zamknięciem zakładu. Droga zaznaczona była koleinami po traktorze czy czymś takim. W tych koleinach wyrosły takie krzaczki:









Zaznaczam, że te listki utworzyły się tylko w miejscu kolein, były dość spore, 2-3 cm nawet.
Rzut oka za siebie



Zima zimą, a wierzby przydrożne pokazują, że wiosna tuż tuż bardzo szczęśliwy



Wchodzimy do wsi



W domu zabrałam się za ogarnianie przedwyjazdowe, ku utrapieniu W. zarządziłam trzepanie dywanów, jakoś lubię przyjeżdżać do czystego domku. Choć pamiętać należy, że termin "czystość" w tych warunkach należy traktować z pewnym dystansem oczko

Umyłam podłogi, zapakowałam rzeczy do zabrania, z których lwią część stanowiło pranie oraz jedzenie wesoły
W przygotował pożegnalny posiłek, potem zapakował toboły na samochód. Kicia i Kredka do wozu, my też i żegnaj wiocho! Do następnego razu!

A na kolejne wizyty u nas Kicia serrrdecznie zaprrrasza bardzo szczęśliwy



  PRZEJDŹ NA FORUM