Wsi spokojna, wsi wesoła czyli c.d.n. choćby nie wiem co :)
Justynko jasne, że rozumiem o co chodzi wesoły W. także argumentuje, że to podkreśla kolor elewacji i nadaje taką "strukturę" bryle domu. Klara w drodze łaski czasem daje wacianą łapkę do pogłaskania wesoły No, żartuję... to bardzo przytulaśny kot. Zwłaszcza teraz, jak dysponuje imponującą ilością futra.
"Księgi Jakubowe" połknął W. jakiś czas temu. Bardzo mu się podobały i poleca.

A oto i cz. III naszych zimowych przygód w strefie nadgranicznej. Ranek (późny, dodajmy uczciwie), pomimo że wietrzny, okazał się być nadzwyczaj pogodny.





Poszłam się rozejrzeć, w tym czasie W. wybrał się po zakupy z listą artykułów pierwszej potrzeby.















Tu trochę jak kometa nad Doliną Muminków, tylko kolorystyka nie taka wesoły



W ogrodzie śniegu coraz mniej, wyłażą brązy







Powiało wiosną nieomal. W. wrócił obładowany, oczywiście ingrediencje do wypieków też się pojawiły jako widomy znak kolejnej odsłony dogadywania się z piecem. Trochę to na zasadzie "gadał dziad do pieca", ale za wytrwałość podziwiam.
Ponadto zakupił prasę miejscową, warzywa do farszu do kaczki przywiezionej z miasta, filety rybne i obowiązkowo kiełbasę lokalnego wyrobu.

W trakcie przeglądania "Słowa Podlasia" natchnęło mnie znienacka, że trzeba by zaplanować inwestycje na rok bieżący. A po polce z oknami po przyjeździe i po obejrzeniu po raz nie wiem który szpar w drzwiach wejściowych i ogólnie ich wątpliwej urody uznałam, że może uda się znaleźć firmę od tych spraw gdzieś bliżej niż w Małopolsce. Wzrok mój padł na reklamy w dziale ogłoszeń, nic ciekawego jednak nie znalazłam. Postanowiłam telefonicznie skonsultować się z kolegami z terenu, którzy zamieszkując tę część województwa powinni mieć lepsze rozeznanie w temacie.
Jeden z kolegów podał namiary na jakiegoś lokalnego wytwórcę okien tradycyjnych, ale mimo to, że to nie do końca to, o co nam chodzi, zadzwoniliśmy. Wytwórca niechętnie przytaknął, że robi takie rzeczy, ale on w ogóle to jest chory, dawno okien nie robił i jakoś starał się nas wszelkimi siłami zniechęcić. Udało mu się, nie ma co. taki dziwny
Zadzwoniłam do innego kolegi, ten podał mi nazwę firmy w Łomazach, której reklamę jak raz znalazłam w "Słowie Podlasia". Zadzwoniliśmy i raz-dwa umówiliśmy się z przedstawicielem na poniedziałek na pomiar i wycenę.

Po tak owocnie zakończonych poszukiwaniach, postanowiliśmy ruszyć ciężkie cztery litery i zobaczyć, czy nas w lesie nie ma. Wiatr co prawda był dokuczliwy, ale uznaliśmy, że między drzewami będzie zaciszniej. Ubraliśmy siebie oraz psa, Kicia została na straży gospodarstwa z przykazaniem zabijania każdego, kto wlezie.

W lesie żywej duszy i faktycznie prawie bezwietrznie.



Tu widać, że W. chwilowo zrezygnował z chodzenia na bosaka wesoły









Widać również, ze poza nami jeszcze ktoś tu bywa



Pogoda zaczęła się psuć, pierwsze krople deszczu spadły, gdy wkraczaliśmy do wsi.



Przy drodze jeden z wielu krzyży, ten ustawiony w konkretnej intencji. Fundator wymienił poprzedni, bardzo zmurszały już, ale za to wyglądający dostojnie i historycznie, na nowy, który zabetonował w ziemi.





Jak widać, stuletnie historia tego, co zginął jest jeszcze żywa, póki żyją Ci, którzy chcą, aby to wydarzenie zapomniane nie zostało.

Tu nasz cmentarzyk wioskowy



Tu widać "naszą" cześć wsi.



Deszcz zacinał coraz gęstszy, wicher targał nasze podróżne ubranka, więc szybkim marszem podążyliśmy ku domostwu. Przy okazji pokażę fragment aranżacji w sieni:



Z wnętrza domu pogoda generalnie wyglądała tak:




Na obiado-kolację W. upitrasił fajną zupkę warzywną. Naczynie do pitraszenia dość osobliwe, ale inaczej W. nie potrafi ugotować porcji przewidzianej dla dwóch osób, zawsze wychodzi tyle co dla wygłodniałej drużyny harcerskiej wesoły



Zupka zatem miała być na raz, ponieważ mieliśmy w planach wyczyny kulinarne, w których i ja udział brałam nie tylko jako konsument! Ale o tym w c.d., który n.po dokonaniu zmniejszenia następnej porcji zdjęćwesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM