Widzę, że wreszcie pogoda wynagradza większości z nas ponurą Wigilię i pierwszy dzień Świąt. U mnie też już drugi dzień piękne słońce, mróz 6 -7 stopni i odrobina śniegu. Wymarzona pogoda na spacery zwłaszcza, że mam towarzystwo M. Zatem znowu nad Odrę inną drogą niż wczoraj. Przy wyjściu żal było nie uwiecznić jaśminu, który niezmordowanie chce rozkwitnąć i już konkuruje kolorem ze słońcem.
Na drodze wiodącej przez polder nad Odrę rośnie kilka olbrzymich dębów o obwodzie ponad 3m. We dwoje próbowaliśmy je obejmować i brakowało nam od 0,5m do 0,8m.
Droga przez wykroty i wysokie trawy okazała się dosyć męcząca ale znaleźliśmy idealne miejsce aby trochę odpocząć.
I właśnie wypatrzyłam hen w oddali stado lądujących żurawi. Wcześniej słyszeliśmy ich klangor ale stwierdziliśmy, że to niemożliwe aby odbywały już swój przelot. A jednak to były one. W tym roku widzieliśmy je na popasie 8 stycznia a teraz prawie 2 tygodnie wcześniej. Po powrocie ze spaceru (ponad 2 godz.) M. namówił mnie aby pojechać i poszukać żurawi. Zlokalizowaliśmy je już na drugim potencjalnym polu. Myślę, że było ich ze 300 sztuk. Udało się zrobić im niezbyt perfekcyjne zdjęcia ale i tak mieliśmy z tego powodu olbrzymią frajdę.
Do żerujących żurawi dołączyły jeszcze sarenki, które uznały, że pod opieką ptaków będzie im bezpieczniej. Było ich ok. 15.
Niestety nie dysponowaliśmy dobrym obiektywem a z wiadomych względów nie mogliśmy podejść bliżej.
Trzymam kciuki za chorych - życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia!
|