Rozmowy przy kawie (7)
Kochani! Dawno mnie nie było z Wami, ale duchem wciąż jestem i myślę o Was i tęsknię!
W niedzielę wieczorem wróciłam z Poznania z ostatniego przedświątecznego zjazdu podyplomówki. Udało mi się spędzić część podróży z Lucyną-aguska, poszlajałyśmy się też razem w sobotni wieczór po poznańskim centrum konsumpcji, gdzie konsumowałyśmy to i owo wesoły

Mam już w domu dzieci, córcia przyleciała samolotem 18 grudnia, a syn wczoraj przyjechał pociągiem. Wszystkie ciasta popieczone, uszka i pierogi zamrożone, a mięsiwa właśnie się wędzą (z opóźnieniem co prawda, ale tak wyszło). Jutro muszę tylko ugotować barszczyk i usmażyć ryby. No i kompot z suszu.
Zrobiłam świąteczny wianek na drzwi z gałązek cisu, ładnie się udał, jutro pokażę.

Ponieważ nastąpił tu buddyjski coming-out, to ja też pragnę dołączyć do grona. Jestem związana z buddyzmem Diamentowej Drogi od stycznia 2009. Traktuję go bardziej jako filozofię, z którą się identyfikuję, niż religię. Kiedy mieszkałam w Słupsku, chodziłam regularnie na medytacje do ośrodka buddyjskiego, teraz jednak rzadko mi się to zdarza, po pierwsze ze względu na trudności komunikacyjne, ale i dlatego, że praca w ogrodzie stała się dla mnie rodzajem medytacji.
Jeżdżę jednak na wykłady i kursy buddyjskie, byłam też dwukrotnie na kursie letnim w Kucharach.
A Boże Narodzenie to dla mnie tradycje rodzinne, spotkanie z bliskimi - bardzo ważny i oczekiwany czas, jednak bez wymiaru religijnego.

Jutro mam nadzieję zajrzeć na Wasze watki, przede mną teraz trochę wolnego, więc w końcu ponadrabiam wesoły

I jeszcze zapomniałabym: mój biedny Burek ma wreszcie zdjęty gips, co mnie ogromnie cieszy bo po drodze były poważne komplikacje, którym zawdzięczam, że Burek nauczył się spać ze mną w łóżku wesoły wesoły wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM