Wiejski eksperyment Pat - reaktywacja
A zatem…opowieści w tym roku nie będzie, za co bardzo przepraszam, ale nie da się, nie potrafię wykrzesać z siebie tej iskry, która jednakowoż nie zgasła, tylko nieco przysypana prochem codzienności musi się odkopać.

Codzienność tegoroczna była wyjątkowo wymagająca, od dekady wszystkie lata parzyste mamy ciężkie, ten rok jak do tej pory przebił pod tym względem wszystkie poprzednie, ale jest nadzieja, bo już za 9 dni zaczyna się rok nieparzysty i będzie boski wesoły

W tym roku święta mamy iście ewangeliczne z przygarnianiem bezdomnych rodzin ludzkich i kocich, w skutek czego skład wigilijny będzie niekompletny, bo oprócz nas mamy tylko mamę i szwagra z siostrzenicą. Los, któremu nieco dopomogliśmy, sprawił, że obie moje siostry zostały daleko, za to razem, ale tak być musi, żebyśmy za rok mogli znowu być wszyscy razem. Natura nie znosi jednak próżni, więc pustkę po rodzinie wypełniła rodziną kocią… najpierw pojawił się Rudy z Brunhildą:



potem Brunhilda upewniwszy się, że Rudego żywcem nie zjemy, opuściła lokal i tylko czasem przemyka mi gdzieś na horyzoncie, ale w zamian wprowadził się Ziutek:



i mamy w końcu tyle samo chłopaków w domu, co dziewczyn wesoły

Mimo rozlicznych przeciwności losu Święta będą jednak tradycyjne jak zawsze, z tradycyjną choinką rodem z przedszkolnego holu, przełamanym moimi rozpaczliwymi próbami przemycenia ozdób bardziej gustownych:













Główna designerka próbuje cichaczem upchnąć na choince jeszcze jednego własnoręcznie wykonanego Mikołajka urody dyskutowanej wesoły




z nie do końca tradycyjnymi jasełkami, w których Józefem został Miś z Krainy Lodu, Jezuskiem lala-dzidziuś, aniołkami kucyki Pony, a trzema królami (z Francji, Irlandii i USA, jak twierdzi Flo) miśki, Maryją była oczywiście Flo z wprawą niańcząca Jezuska, który jak na noworodka przystało darł się przez cały występ w niebogłosy głosem Sary:



Oraz mimo warunków globalnie przaśnych domem udekorowanym na miarę możliwości:





Zatem szału globalnie nie ma, ale… dzieci zdrowe (obecnej anginy nie liczę, może się trafić w najlepszych rodzinach), mąż porządny, koty wychowane, jeść co mamy, mieszkać też gdzie, a nawet mamy zapas węgla na 2 miesiące, co jest ewenementem w naszym dotychczasowym życiu, czyli mamy wszystko….a trudności pokonamy…sierpem lub młotem…

Życzenia będą osobno, tymczasem na koniec choć drobna anegdota żeby pokazać ze jeszcze wena żyje, choć chudziutka i zdeptana. Historia z dzis:

łomoce Rysio do drzwi, a otwiera mu mój szwagier, człowiek zdecydowanie pełnoletni, jednakowoż dysponujący fantastycznymi genami, które zapewniają mu wyglad późnego nastolatka. Rysio na moment zdębiał, bo tego osobnika to u nas jeszcze nie widział, po czym palnął: - a ojciec jest?

chwała mu za brak podejrzeń, jakobym pod nieobecność męża gacha na pokoje wpuściła, ale wieczna hańba za podejrzenie, ze jesteśmy szwagra rodzicami! Za karę nasza filia SKOKU ogłasza bankructwo co najmniej do 20 stycznia…potem pewno mi postanowienie sklęśnie, bo Rysio przypełźnie w swoje urodziny i znowu piątaka wyłudzi na argument „A bo ja mam już 51 lat, a mój ojciec tylko 58 żył, więc wie pani co mi w życiu zostało? nic tylko się napić, no nie będzie pani taka i pożyczy na piwo?!”


  PRZEJDŹ NA FORUM