Pati kiedy moje dzieci były małe, zawsze mieszkaliśmy w mieście więc plastikowe sztuczności w modzie były, starałam sie jak mogłam by jednak była też świeża, skąpa byłam i nie przelewało się... kupowałam gałązki jodłowe i wtykałam w wysoki kwietnik od podłogi do sufitu, wysyłałam też czasem tatuśka moich dzieci do teściowej w kieleckie i przewoził pociągiem zmiętoszone drzewko w neseserze, moje dzieci teraz swoim kupują w donicy drzewko ja za nie płacę zamiast prezentów pod choinkę- dla starych, bo wnuczkom "ściepujemy" się na Ben-Teny albo inne koniki pony.... Drzewko wkopujemy do ogrodów i jakoś rosną.
|