Bry. Jak dobrze, że cała robota z karpiami jakoś niepostrzeżenie przeszła na mojego szwagra Nie znosiłam tego. O tyle ułatwiałam sobie życie, że śluz zdzierałam druciakiem kuchennym, a rybę do skrobania łusek przytrzymywałam widelcem wbitym przy ogonie. Dobijały mnie śmierdzące ręce. |