Rozmowy przy kawie (7) |
Witam z kawką Po dwudniowym maratonie u u mamy coś mnie łupie w krzyżu , a w planach na dziś miałam moje okna . Janusz smutne to, co opisujesz .... Stan wojenny zastał mnie na śląsku daleko od domu . Pracowałam wówczas w szpitalu górniczym , pamietam doskonale te nerwowe dni pełne strachu , czy juz strzelają , czy to tylko pogłoski , Oddział rehabilitacyjny cały wyczyszczony z pacjentów i przygotowany na ewentualnych poszkodowanych , my w popłochu gromadzilismy opatrunki i na siłe upychaliśmy łożka ,aby jak najwięcej zmiesciło sie w salach. i te czołgi , regularnie przejeżdzające obok szpitala Im blizej swiat , tym wieksza niewiadoma , czy bedzie mozna wyjechac? czy nie? Pamiętam długogodzinną kolejke w urzędzie miasta po przepustkę na wyjazd do domu i radośc wielka gdy ja wreszcie dostałam . Sama podroz autobusem do domu tez długa , bo trwała prawie cały dzień , a to tylko 150 km i co chwile przystanek i kontrol uzbrojonych mundurowych . dzieki temu że mieszkałam wówczas na śląsku, a sląskie sklepy były dosyć dobrze zaopatrzone , zaopatrywałam cała rodzinę w wędliny i inne rarytasy . Mama do tej pory wspomina chałwę i cytrusy które przywiozłam na święta. Człowiek cieszył sie z kazdej zdobytej rzeczy w sklepie , ja jako niepijąca , wymieniałam kartki alkoholowe na słodycze , słodyczy zawsze miałam sporo wówczas no to sobie powspominałam , człowiek woli pamietac tylko te dobre chwile , |