Bry. I do mnie dziś przyszło pod drzwi tarasowe 1,5 kilo dorosłego nieszczęścia, z kręgosłupem mocno wyczuwalnym i zapadniętymi mocno bokami. Koloru szaro burego. Jak wzięłam na ręce, to szok. Otworzyłam drzwi a kotek od razu do domu. Zestresowany, ale głód silniejszy. Najedzony teraz i podsypia na kanapie, jak zając pod miedzą, zestrachany jeszcze. Śledzi bacznie każdy widelec, łyżkę, kubek, wszystko. Dorosły i duży kot a nie waży prawie nic... Nie miałam serca wygonić. Pokażę znalezisko później, bo teraz na zakupy muszę podjechać. |