Rozmowy przy kawie (5) |
Ilonko, Justynko, Olu jestem w tak szczęśliwej sytuacji, że mogę frustrację związaną ze zmianą czasu i początkiem listopada odreagować na ogrodzie. Wstaję rano taka zaspana i tak mi się nic nie chce i tak mnie boli kręgosłup i łokcie i dłonie ale wystarczy, że pomyślę ile mi pracy pozostało przed zimą to od razu nogi lepiej noszą, ręce stają się sprawniejsze a i kręgosłup boi się upominać o należną uwagę. Jednak ruch jest doskonałą odtrutką na ogólny marazm. Zuzanna (super!) biega z Kredką, ja drepczę miedzy ogniskiem, kompostownikiem a rabatkami i chętnie wybrałabym się na długi spacer ale ... tak ja pisze Anita gdybym przemierzyła tam i z powrotem wieś 4 albo 5 razy to niechybnie dorobiłabym się miana dziwadła. Mogę wprawdzie wybrać się nad Odrę ale samej tak jakoś nieswojo i w ten sposób ratuję się kilkugodzinną pracą w ogrodzie. Najtrudniej będzie zimą zwłaszcza, gdy będzie bezśnieżna - bo gdy będzie dużo opadów to odśnieżenie ok. 30m chodnika o szerokości 1.5m wyczerpie skutecznie moje siły witalne. Misiu spróbuj się postawić i niech ci, którzy uważają że nie masz czym się zmęczyć, wykonają Twoją pracę. Może tak "dopadnie Cię migrena" i nie wstaniesz z łóżka przez dwa, trzy dni? Zuzanko podziwiam Twoją stałość w uczuciach do Kredki i biegania albo może na odwrót. A'propos mogę do Ciebie zwracać się per Zuzanko? Zdrobnienie Zuzia jest dla mnie takie dziewczyńskie a Zuzanna nie pasuje mi trochę do takiej blond nimfy leśnej biegającej po bezdrożach z maleńkim pieskiem. Margolciu aż serce się raduje jak pokazujesz takie widoki. Tyle pracy (wiemy wszystkie jakie to żmudne) ale widoki rekompensują Twoje zmęczenie. Podziwiam i kibicuję! |