Rankiem było u nas -4 stopnie. I śpi mi się tak dobrze (niestety najczęściej rano, jak trzeba wstać), że obawiam się zasnąć w korku przed miasteczkiem, w którym pracuje. Pipidówka i korek to jest jakiś obłęd Ale nie zaspałam, ani tym bardziej - nie zapiłam. Na tym jednym drinku grzecznie skończyłam. Dzień był śliczny. W pracy młyn, a po dorobiłam zakupy tzw. cmentarne, by potem się nie kłopotać, byłam na cmentarzu, spacerze z Okamim i zaraz potem do ciemnicy - w ogrodzie. Wygrabiłam przód. Tyle zdążyłam... |