Park Brzeźnieński w Gdańsku
Lusiu czy Lucynko? jesteś moim cudownym przewodnikiem po pięknych rejonach Gdańska i okolic. Dziękuję za ucztę dla oczu i przywoływanie wspomnień. W 1993 albo 1994 roku przebywałam służbowo przez 3 miesiące od maja w Sopocie w banku, który nazywał się Sopot Bank i miał siedzibę na szczycie ul. Monte Casino a mieszkałam w Grand Hotelu, który wówczas nie był jeszcze takim synonimem luksusu jak teraz. Mimo tego bardzo mile wspominam wielką troskę o gości, ładne wyposażenie pokoi, oryginalną starą balustradę przy schodach w holu, śniadania w restauracji z panoramicznym widokiem na morze, bułeczki pieczone w hotelowej piekarni i przecudne stare wanny na mosiężnych lwich (tygrysich?) łapach z odrębnymi kranami do wody ciepłej i zimnej. Ale nie o hotelu miałam napisać. Pracowałam przez 6 dni w tygodniu i nie wracałam do domu na Dolny Śląsk bo na odpoczynek zostawała tyko niedziela. Co może robić samotna kobieta przy pięknej pogodzie nad morzem? Muszę zaznaczyć, że ta samotna kobieta traktuje jako karę Boską leżenie na plaży dłużej niż 5 minut. Ano pozostawały sesje z książką w cieniu wydm i wielogodzinne spacery albo brzegiem morza albo deptakiem, o którym wspominasz, w stronę Gdańska. Myślę jednak, że nie dotarłam nigdy do parku w Brzeźnie.


  PRZEJDŹ NA FORUM