Rozmowy przy kawie (5)
Co do samochodu, to nie chce byś złym prorokiem. W moim poprzednim też zaczęło się od włączenia się kontrolki silnika. Potem co chwila jeździłam do elektronika i ten kasował błąd, bo niby auto było ok. Potem okazało się że co chwilę coś było. I nigdy nie wiedziałam, czy dojadę tam, gdzie się wybieram. Bo przy włączonej kontrolce nie wolno jeździć. Ciągle musiałam od kogoś żebrać samochód, bo do miasta gdzie pracuję nie mam połączenia autobusowego, ani innego. Jak przyszło do wymiany łańcucha rozrządu, a potem kontrolki do owego i naprawy w okolicy 8 tys. (przy czym to było więcej niż 50% wartości samochodu)to choć byłam po budowie, biedna jak mysz kościelna wzięłam kredyt i wymieniłam auto na nowe. Stare kosztowało mnie za dużo pieniędzy, ale przede wszystkim - nerwów.
A ja dziś wykopałam dalie i mieczyki abisyńskie. Najprzyjemniejsza praca to nie była, bo ziemia była bardzo mokra i zimna. Ale zrobione. Poza tym zlikwidowałam już misy, donice i skrzynki na balkonie, na parapetach i w ogrodzie. I w przyszłym roku będę się sama bić po łapach i nie tylko, jak mi się znowu tyle ich zechce ;:223 Wymyłam też wszystkie zewnętrzne parapety i teraz czas na okna. Ale tym razie na dole, bo na górze myłam dopiero co. Zmęczyłam się okrutnie, więc na pewno nie dziś. Jutro pograbię przed domem.I może wezmę się za opróżnienie ciurkadełka. Pompę już kupiłam. Teraz dojrzewam do jej użycia aniołek


  PRZEJDŹ NA FORUM