Z wrzątek zaliczyłam, a teraz namiętnie trzymam kciuka w bardzo ciepłym wywarze z szarego mydła. Jest lekko lepiej. W międzyczasie wyrwałam swoje selery z grządki, wycięłam większość pietruszki i lubczyku. Dodałam por od cioci zza płotu i zrobiłam rosołowe pakieciki. Potem wyciągnę sobie taki pakiet z zamrażarki, tylko dodam marchewkę i mam gotową włoszczyznę do zup. Do tego eko. Posiekałam także część pietruszki do plastikowych pudełek i tez poszły się mrozić. Powycinałam też suche badyle zgniłe pędy i pąki. Wiele się nie da, jak prawy kciuk się zepsuł Z ciasta piernikowego w zeszłym roku wyszły mi 4 pierniki i wielkie pudło pierniczków, więc dość. Ale nastawię go dopiero w okolicy końca października. Jeść wcześniej bym zjadła, ale to już nie byłoby to samo. To tak jak jedzenie karpie. Jak się je tylko na święta, to smakuje jak nigdy A może Flo trzebaby zafundować okulary przeciwsłoneczne, by poprawić jej komfort życia??? W końcu teraz ma świecić słonko przez dobrych kilkanaście dni. Oby się sprawdziło |