Wiejski eksperyment Pat - reaktywacja |
No to tak: cegly są podsypane piaskiem postasiowym (widocznym też na którymś zdjęciu w niebieskim worze) i w ogóle położone maksymalnie profesjonalnie, czyli najlepiej jak umiałam to co pokazuję to nadal niewielki zakątek całego obecnie odzyskanego terenu, ale co najmniej połowę chyba obsieję trawą. Po dzisiejszym obchodzie ogrodu, pokiwaniem smętnie głową nad niektórymi porażkami (np. dyniowym żurawkowiskiem), muszę sobie ograniczyć zapędy odnośnie do zakładania rabat: zasadniczo już to zrobiłam, ale kolejny rok zdecydowanie bedzie należał do drzew i krzewów oraz do trawnika W tym konkretnym przypadku pozasiekowym, oprócz tej rabaty, ktorą teraz robię, będzie jeszcze obsadzony cały wał wzdłuż gruzowiska, ale chyba w sporej części też krzewami. Powiem wam, że przy obecnych kłopotach zdrowotnych i niemocy ogólnej dociera do mnie, że za 20 lat, tak jak się czuję teraz mogę czuć się już na stałe, więc dobrze, żeby do tego czasu ogród zaczął sobie radzić sam. Oczywiście tak jak teraz targam kamole, tak i za 20 lat będę na skalę wówczas mi dostępną, ale z pewnością już wtedy wielkich reorganizacji nie zrobię. Iwonko no właśnie dziś ponownie zapłakałam nad brakiem czasu na ogród i powyższe wnioski też stąd częściowo się biorą. Ale w sumie mi największą radość i tak daje sama kreacja, nawet jak z czasem efekt zanika pod chwastami nieco ale wkurza mnie to, że to co powinnam zrobić w tydzień robię 3 miesiące, teraz znowu weekend w plecy, bo wyjeżdżamy, potem do środy w pracy kołkiem siedzę i tak kolejne reorganizacje dopiero za tydzień pewnie, a czas goni... Bea, kłopoty z dłońmi mam od jakiegoś czasu - skutek 20 lat pracy zawodowej i różnych hobby nadwerężających, teraz rzuciło mi się na całe ręce i nogi - siostra sugeruje artretyzm, ale ona ma skrzywione spojrzenie, bo pracuje ze staruszkami Zajmę się tym w najbliższych dniach, bo o ile z pracy zawodowej pod pozorem choroby chętnie bym zrezygnowała, to z innych działań obciążających ręce i nogi nie zamierzam Melduję, że trzmieliny jeszcze nie przesadziłam, bo wymyśliłam jej nowe miejsce tam gdzie jeszcze korzenie pokrzyw siedza, ale zrobię to tojeści rozesłanej tam nie chcę, bo chciałabym, zeby tam nie było kwiatów żółtych, czerwonych i pomarańczowych - nadal dążę do zrealizowania marzenia o typowo angielskich odcieniach choć na jednej rabacie, marzenia skutecznie ukatrupionego własną nonszalancją i nieużywaniem znaczników, wskutek czego, wszystkie pastelowe założenia psuję sobie a to maczkiem czerwonym, a to tulipanem pomarańczowym... Obiecałam pęcherznice i oto one, z bliska i szerszego planu - przerosły już płot, jeszcze jakieś dwa lata do osłonięcia mnie od sklepowego klubu...w międzyczasie przywykłam do tego widoku i może mi go zacząć brakowac...na szczęście mam widok na sklep z piętra : Pieknieje w oczach przedogródkowa trzmielina - zaraza paskudna, nic pod nią nie chce rosnąć, stanowi paśnik dla namiotników i mszyc, ale dla takich widoków za Chiny jej się nie pozbędę: Róże przezywają drugą, a niektóre trzecią młodość: Żurawki teraz, podobnie jak wczesną wiosną wyglądają najpiękniej: a reszta ogrodu powoli wchodzi w jesień: |